Premier Górski ma zawiązane ręce przez tłumaczy i nie może spełnić swojej kolejnej obietnicy. Może to nawet lepiej, bo jak zapowiedział w lutym minister Miller, jego raport będzie boleśniejszy niż ten z MAK-u i wiedział to przed jego sporządzeniem.
Tego się nie da przetłumaczyć na żaden język obcy z wyjątkiem rosyjskiego. Samo opublikowanie raportu mogą pokrzyżować strefy czasowe. Nawet gdyby premier upublicznił go o piątej rano, to i tak Rosjanie dostaną go dwie godziny później.
To poważny problem polityczny, większy niż eksport polskich warzyw do Rosji. Eksportu po prostu nie ma, a strefy czasowe są. Jeżeli premier upora się z tymi problemami, to pojawią się inne, na przykład jednolita szata edytorska raportu we wszystkich językach.
Powinien o to zadbać minister kultury, który spadł ze schodów w swoim domu. Wypadek ten zdarzył się podobno, kiedy do ministra dotarły wstrząsające informacje z Zielonej Góry. Okazało się, że premier Putin nie wystąpi na festiwalu piosenki rosyjskiej. Rosjanie zaproponowali, by śpiewany przez niego przebój "Blueberry hill" zaprezentować na telebimie.
Reżyser zielonogórskiego festiwalu odrzucił tę propozycję, bo Putin śpiewa po angielsku, co jest niedopuszczalne na festiwalu piosenki rosyjskiej. Dzierżyński w grobie się przewraca z Berią i Jeżowem, widząc, jakie problemy z Polakami ma ich kolega.
Policzek wymierzony telebimem wielkiej Rosji to nic w obliczu tego, co szykują kibice Falubazu. Chcą zakłócić przebieg zielonogórskiego festiwalu. Uważają, że ponad milion dotacji na festiwal to pieniądze, które powinny zasilić budżet ich klubu sportowego. W tej sytuacji interweniować musieli funkcjonariusze ABW.
Bezpieka III RPRL przesłuchała szefów stowarzyszenia "Tylko Falubaz" i festiwal został uratowany. Ustalono, że na widowni festiwalowej nie wolno wznosić okrzyków oraz prezentować flag i transparentów. Złamanie tego zakazu grozi grzywną w wysokości 2 tys. zł.
To może dobrze, że na telebimie nie zaśpiewa Putin, bo za wielotysięczną owację trzeba by zapłacić setki tysięcy złotych. Graś znowu by musiał przepraszać po rosyjsku. Jakby mało było problemów z raportem Millera i zielonogórskim festiwalem, to jeszcze Balcerowicz wywołuje kolejny konflikt. Premier Górski postulował na posiedzeniu rządu kilka miesięcy temu, by go uciszyć.
Nic nie zrobiono i teraz fundacja "FOR", za którą kryje się wiadomo kto, wytoczyła proces sądowy samemu prezydentowi. Ten nie chce ujawnić ekspertyz, w których wybitni ekonomiści uzasadniali obniżenie składki na OFE. Niestety, Balcerowicza nie przesłuchali funkcjonariusze ABW i teraz może robić co chce. Jedyne, co możemy zrobić w tej sytuacji, to haratnąć w gałę, by żyło się lepiej.
Przepraszam, jeśli pomyliłem nazwiska premierów. Wszelkie podobieństwo przedstawionych zdarzeń do kabaretu jest przypadkowe i niezamierzone.