Słaniający się liberał Tusk stał się nagle wrażliwym socjalistą. Nowa państwowa spółka "Polskie inwestycje" ma ożywić gospodarkę i zahamować wzrost bezrobocia. Nie stać nas było na roczne urlopy macierzyńskie, kiedy rozkwitała polska zielona wyspa. Dlaczego stać rząd na to teraz, kiedy gospodarka hamuje, a bezrobocie rośnie? Odpowiedź jest prosta: premier chce, by wyborcy nie przerwali jego stosunku pracy w gabinecie w Al. Ujazdowskich. Dlatego premier zachowuje się jak Leonard Zelig, bohater filmu Woody'ego Allena z 1983 r. Tenże cierpiał na nieznaną dotychczas, zdaniem Allena, chorobę psychiczną. Dolegliwość polegała na tym, że przebywając w określonej grupie Zelig automatycznie przyjmował charakterystyczne dla tej grupy zachowania. Ta choroba znana jest od stuleci i dotyka zwłaszcza polityków, a ostatnio dziennikarzy. Potwierdza to premierzyca Paradowska i zgrasiowany Lis. Natomiast niedościgły Donald Zelig potrafi upodobnić się do wszystkich. Wśród biznesmenów obśmiewa lewicę, z rolnikami szydzi z miastowych. Gdyby naszego Zeliga postawić wśród kobiet karmiących, to wkrótce będzie podciągał dłońmi nabrzmiałe pokarmem piersi. Nie wiem, co Donald Zelig zrobi wśród łysych, bo jest w fazie przejściowej między fryzurą Putina i pożyczkami Łukaszenki.
Przed wygłoszeniem "exposé" budowano w TV takie napięcie, jakbyśmy mieli zobaczyć w Sejmie występ Copperfielda. Co prawda ograniczyłem oglądanie telewizji, gdyż po włączeniu natychmiast kaszlę. I to nie z powodu niekończących się reklam syropów na kaszel suchy i mokry. Zmobilizowałem się jednak do obejrzenia "exposé", a tu słyszę taką zapowiedź: "Donald Tusk pojawił się w Sejmie skupiony i wyciszony". Zakrztusiłem się ze śmiechu, słysząc telewizyjnego funkcjonariusza propagandy słońca Peru. Premier zaprezentował w Sejmie wizję socjalizmu z ludzką twarzą Donalda Zeliga. Skoro Donald Zelig jest teraz wrażliwym lewicowcem, spełnić musi oczekiwania hunwejbinów z gazetoidu. A ci domagają się poskromienia konserwatystów z PO. Bioetyczka dr Joanna Różyńska orzekła w gazetoidzie, że aborcja jest dopuszczalna, jeśli płód jest uszkodzony. Ziobryści i konserwatyści z PO są przeciwni takiej eugenice. Różyńska tak jak inne postępaki uważa, że dla dobra dziecka można je zabić, by uchronić przed cierpieniem do końca życia. Nie wiem, dlaczego tylko ograniczać się do płodów. Zabijanie dla dobra ludzkości do perfekcji opanował Stalin i, jak widać, do dzisiaj ma swoich fanów.
Zwalczanie konserwatystów w PO może być groźne dla Donalda Zeliga. Postępaki mogą uznać syndrom Zeliga za szkodliwą chorobę psychiczną i zezwolić na aborcję dotkniętego chorobą płodu. Taka eugenika doprowadziłaby w przyszłości do zniknięcia polityków, funkcjonariuszy mediów, a może i prawników.
To już wolę kaszel przed odbiornikiem i Donalda Zeliga niż eugenikę przyszłości.