"Super Express": - Prokurator Artymiak stwierdził wczoraj w Sejmie, że urządzenia badające próbki wraku tupolewa wykazały obecność TNT. Tuż po tekście Cezarego Gmyza prokurator Szeląg stwierdził, że urządzenia nie wykazały obecności trotylu. Jak pan to rozumie?
Marek Biernacki: - Prokuratura powinna bardziej ważyć słowa i działać prężniej. Nie może wypuszczać takich niejasnych sygnałów do opinii publicznej. Co do redaktora Gmyza... Gdyby w swoim tekście zachował rzetelność dziennikarską i nie poszukiwał sensacji, to odbiór jego tekstu byłby inny.
- Cezary Gmyz napisał, że urządzenia wykryły ślady trotylu. Czyli to, co powiedział wczoraj prokurator.
- Ale był nieprecyzyjny. Jego artykuł powinien być bardziej stonowany, jednoznaczny. Zwłaszcza w tak delikatnej sprawie.
- Ale prokurator Artymiak też powiedział o wykazaniu obecności TNT!
- I też powinien być bardziej precyzyjny. Po wystąpieniu prokuratorów ani opinia publiczna, ani ja, nie wiemy, co wykazały urządzenia, o co chodzi. I to jest też mój zarzut do prokuratury. Powinna swoim głosem wyjaśniać, przecinać spekulacje. A tu mamy większe zamieszanie niż wcześniej. Podobnie po rozmowie redaktora Wróblewskiego z prokuratorem Seremetem doszło do decyzji o publikacji. To niedopuszczalne.
- Nie wygląda to jak dokonanie zmian personalnych w jednej z najważniejszych redakcji przez prokuraturę?
- "Rzeczpospolita" przesadziła, ale język prokuratorów powinien być precyzyjny. W powszechnym odbiorze trotyl oznacza materiał wybuchowy. I prokuratura po takiej informacji dodaje, że nie było materiałów wybuchowych. To nieodpowiedzialne. Tym bardziej że wystąpienie było przygotowywane. Mam żal do prokuratury. Po takich wystąpieniach trudno mieć pretensje o to, że powstają rozmaite teorie spiskowe.
Marek Biernacki
Poseł PO, były szef MSWiA