Ten związek będzie słono kosztował Kazimierza Marcinkiewicza. Małżeństwo jak z bajki legło w gruzach. Sprawa rozwodowa trwała 3 lata, bo były premier walczył o obniżenie mu alimentów. Pierwotnie sąd wyznaczył je na 5 tys. zł. - Są adekwatne do możliwości zarobkowych powoda. Sam przyznał, że zarabia około 40 tys. zł – uzasadniano w styczniu 2016 roku. Były polityk PiS odwołał się od tego orzeczenia.
Przez kolejne miesiące robił wszystko, by przekonać sąd, że jest biedny. Ostatnio zapewniał, że zarabia jedynie 4 tys. zł miesięcznie. Chciał obniżyć wysokość alimentów do 500 zł – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
Najwyraźniej sąd nie uwierzył w te zapewniania. - Ma płacić 4 tys. zł alimentów miesięcznie. Jest mi winny około 100 tys. zł zaległych alimentów (nie płacił po wyroku z 2016 roku – red.). Wyrok jest prawomocny, będę podejmowała odpowiednie kroki, by spłacił zadłużenie – kwituje była żona.
Kazimierz Marcinkiewicz nie chciał z nami rozmawiać po procesie. Na jednym z portali społecznościowych zamieścił krótkie oświadczenie. - Nie wiem czy wiecie, że życie jest piękne. I nie tylko życie. A piękno w życiu wynagradza nam każdą zmarnowaną chwilę. Ja obiecuję, że już marnować nie będę – napisał publikując zdjęcie sprzed lat z miss świata.
Polecany artykuł: