Marcin Wolski

i

Autor: Michał Szalast

Marcin Wolski przed konwencją PiS: Celem PiS sejmiki wojewódzkie, a nie duże miasta

2018-09-01 11:25

- „Super Express”: - Niedzielna konwencja PiS zapowiadana jest przez wielu jako wielki powrót Jarosława Kaczyńskiego. - Marcin Wolski: - Powrót fizyczny, po rekonwalescencji. Duchowo chyba nie odpuszczał nawet na chwilę. Kiedy pojawił się pomysł tablicy w Stoczni zareagował od razu. Był to zresztą jeden z licznych przykładów, kiedy prezes PiS musiał uspokajać swoich nadgorliwych akolitów…

- Co w tych wyborach samorządowych będzie dla PiS najważniejsze?

- Raczej nie starcie w największych miastach. Zwycięstwo w nich byłoby miłą niespodzianką, ale dość późno się za to zabrano. Choć może być tak, że Małgorzata Wassermann wygra w Krakowie. Być może, choć w to wierzę mniej, Patryk Jaki w Warszawie.

- Warszawa to specyficzny elektorat…

- Wiem. Nie mogę jednak zrozumieć, jak po aferze reprywatyzacyjnej ktoś przytomny może głosować w stolicy na Platformę! Zrozumiałbym, gdyby 40 proc. zagłosowało na Jana Śpiewaka i gdyby on wygrał. Ale na partię Gronkiewicz-Waltz?! Choć do tej pory PO podchodziła do wyborów samorządowych w dużych miastach dość rozsądnie.

- W jakim sensie?

- W PiS duży wpływ na nominacje miały układy w partii. W Platformie pierwsze pytanie brzmiało: czy ten ktoś wygra? PO wygrała tak kiedyś w Wałbrzychu, choć teoretycznie nie miała prawa! W tej chwili PiS nieco to zmienia, ale nie sądzę by liczyło na duże miasta.

- Czyli jednak mniejsze miasta i wsie?

- Sejmiki wojewódzkie. Przejęcie ich będzie oznaczać jakościową zmianę w całej Polsce. Będzie zarazem potwornym ciosem w opozycję, która ma tam główną bazę.

- Celem nie będzie dobicie PSL?

- Nie. Ambicje PiS są większe. Co do PSL, to ma struktury i jest silnie okopane rodzinnie. Ma konkretne gminy i regiony, gdzie jakakolwiek zmiana nie wchodzi w grę. Nie sądzę, żeby PSL wyrugowano. Może się zdarzyć, że będzie miało problemy w wyborach parlamentarnych, ale nie w samorządach.

- Po poprzednich wyborach PO i PSL rządziły w pewnym momencie we wszystkich 16 sejmikach. Nie jest tak, że ile by się ich nie odbiło, to będzie i tak sukces PiS?

- Przypuszczam, że PiS wygra w większości. Hurraoptymista, który gdzieś we mnie siedzi, podpowiada mi, że wchodząc umiejętnie w koalicje, nawet i z SLD, PiS może współrządzić we wszystkich. Jest jednak element, którego rolę trudno przewidzieć.

- Który?

- Kukiz. Na wsi raczej nie odegrają roli, ale w różnych miastach po kilka procent? Wystawiają popularne postaci, które mogą pociągnąć listę. I może się okazać, że bez nich nie da się w jakimś samorządzie mieć większości.

- Kukiz to największe zagrożenie dla PiS w tych wyborach?

- Wręcz przeciwnie, wsparcie! Gdyby nie Kukiz, to w wielu miejscach zapewne koalicje PO, PSL i SLD byłyby w stanie zablokować jakiekolwiek zmiany. Kukiz to może być czarny koń tych wyborów.

- Co będzie największym zagrożeniem dla PiS?

- Sromotna porażka, np. w pierwszej turze, w wielkich miastach. Psychologicznie byłoby to trudne. Wielu wyborców głosuje na jakąś partię zadając sobie pytanie, czy ktoś ma szansę. Nowoczesna ulega dziś anihilacji w dużej mierze dlatego, że uznają, że już nie warto. I wbrew pozorom ważniejsze, także w kontekście naszej krajowej polityki będą eurowybory.

- Dlaczego?

- Jeżeli po eurowyborach wyłoni się w Europie wielki obóz eurosceptyczny, to nasza totalna opozycja traci w ogóle jakąkolwiek rację bytu. W perspektywie kolejnych wyborów może zniknąć ze sceny.

- Taka mocna, eurosceptyczna grupa nie wzmocniłaby PO?

- Nie. Wzmocniłaby kogoś na lewo od nich. Wyrazistą lewicę. Do tego pozostałby PiS i jakieś skrajne ugrupowanie eurosceptyczne na prawo od PiS. Jest prawdopodobne, że we Włoszech, Niemczech i Francji takie ugrupowania zdobędą olbrzymią popularność. W Polsce strzeże nas przed tym ostrożność Kaczyńskiego. Wyhamowanie pewnych rzeczy dowodzi, że podobnych błędów jak nowelizacja ustawy o IPN lub zaostrzanie aborcji PiS już nie popełni.

Rozmawiał Mirosław Skowron