Emerytury stażowe mogą kosztować nawet 12 mld zł

i

Autor: Paweł Kozioł/SUPER EXPRESS Emerytury stażowe mogą kosztować nawet 12 mld zł

Marcin Roszkowski o tym, czy trafią do naszych kieszeni pieniądze z OFE?

2019-04-04 8:58

- „Super Express”: - Rząd przymierza się do prywatyzacji OFE i powiązania tych pieniędzy z indywidualnymi kontami. Będzie można je dziedziczyć, państwo podobno nie będzie mogło już po nie sięgnąć. - Marcin Roszkowski: - To bardzo dobry krok, choć wątpię, żeby udało się doprowadzić do sytuacji, w której te pieniądze będzie można wypłacić. Samo to, że mają być sprywatyzowane i zostać przypisane do personalnych kont indywidualnie jest już jednak zdecydowanie zmianą na lepsze. To jak potraktował OFE poprzedni rząd i minister Rostowski było coś niesamowitego. 150 miliardów zł zostało ludziom po prostu zabrane… Choć problem z likwidacją OFE polegał na tym, że wszyscy czuli, że coś chyba stracili, ale nie bardzo mają do tego tytuł…

- Pamiętamy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, według wielu polityczny, wychodzący naprzeciw potrzebom rządu, w którym stwierdzono, że OFE to pieniądze publiczne, a nie prywatne.

- To była skandaliczna decyzja i też uważam, że polityczna. Ludziom wmawiano, że to są osobiste środki, nad którymi przyszli emeryci mają kontrolę. Wysyłano listy ile to środków na kontach nie zgromadzono. Po czym okazało się, że to nieprawda, że minister Rostowski i premier Tusk mogą przyjść i to po prostu zagarnąć. To zdemolowało i tak słabe zaufanie do państwa polskiego. I to zaufanie ciężko odbudować.

- Przez lata wiadomo było, że OFE działa źle...

- I jednak nie likwidowano. Powstała olbrzymia grupa nacisku, która zarabiała łatwe pieniądze i lobbowała za tym, żeby system trwał, choć wszyscy już widzieli, że system OFE jako taki nie sprawdził. Okazał się pomyłką. W pewnej chwili takiej połowicznej likwidacji dokonał rząd Donalda Tuska sięgając po te pieniądze by nie dobić do dopuszczalnej granicy długu publicznego. Z obietnic, które składano przy okazji tworzenia OFE państwo polskie niczego nie wypełniło. I trzeba było coś z tym zrobić. OFE nie działało. Kropka. Płacenie za zarządzanie komuś dużych kwot, tylko za to, że kupuje w naszym imieniu obligacje było horrendalnym bezsensem. To, że likwidacja OFE nie podoba się np. profesorowi Balcerowiczowi, to nie jest nasz największy problem.

- Mówi się o tym, że część pieniędzy z OFE mógłby wykorzystać Fundusz Rezerwy Demograficznej na projekty socjalne…

- Tu pytanie, czy tych środków rzeczywiście jest tyle, czy one tam są. Część zapisów na naszych kontach, np. w ZUS, to są zapisy w rejestrze, zobowiązania, ale nie znaczy, że one jako gotówka są.

- OFE ma zastąpić coś lepszego i tym ma być PPK...

- Zobaczymy jak się uda PPK, ale mam wrażenie, że jest pomyślane lepiej. Ustawienie sytuacji tak, że te środki z OFE zostałyby naprawdę sprywatyzowane, powiązane z ludźmi, byłoby sporym wsparciem dla przyszłego, zdrowszego systemu emerytalnego. Pieniądze z takiego funduszu powinny też pracować, nie ma sensu, żeby leżały na kupce na koncie. Inwestycje w Polsce, na giełdzie i w obligacje Skarbu Państwa są rozwiązaniem. Nie mam jednak wątpliwości, że w przyszłości musi to jakoś pójść w kierunku emerytur obywatelskich.

- O tym się przebąkuje od lat, ale nikt w tym kierunku nie poszedł.

- ZUS jest pewną fikcją i trzeba go naprawić. Taka „łata” jak obecna propozycja rządu w sprawie OFE to dobry ruch, ale trzeba zrobić coś więcej. Moje pokolenie 30-40 latków, nie liczy już na to, że z ZUS coś nas dobrego spotka. Może chodzi o to, żeby nas nie zachęcać, albo zachęcać do samodzielności?

- Działalność edukacyjna państwa polskiego.

- Właśnie (śmiech). Obywatelska emerytura zapewniana przez państwo obudowana różnymi działaniami podmiotów państwowych i prywatnych – od tego w przyszłości nie uciekniemy. Struktura wieku się zmienia, system emerytalny działa jak działa i jest zbudowany na schemacie, z którego już niewiele więcej wyciśniemy. I prywatyzacja OFE i PPK to jest jakieś wyjście, ale to nie powinien być koniec.