Wstrząsnęło nim - milionerem prostym - że ludzi (głosy) kupowano za worek kartofli (cebuli). Zapomniał wół jak cielęciem był? - pytał szwagier...
Fakt, że Palikot nigdy w cebuli ani kartoflach nie robił. Nie ta skala i wyobraźnia... Na jego kampanię wyborczą młodzi, biedni studenci wpłacali z zachwytem po kilkanaście tysięcy złotych... Przecież nie ze swoich, a Palikota pieniędzy, co ujawnił jeden z dawnych współpracowników obecnego szefa Ruchu Poparcia. Dzięki temu Palikot miał czyste złotówki na kampanię i głosów nie musiał kupować... W tym procederze potężnym datkiem wsparła go nawet posłanka Mucha..., choć to inna, ładna historia...