A on nie robi nic, by tę przyczynę usunąć. Jak ktoś chce być ministrem, to musi za coś odpowiadać. Grabarczyk ma zapisane w kontrakcie, że za drogi (i kolej też). A ponieważ na nich jest coraz gorzej, to czas na miotłę w rękach premiera Tuska, która wymiecie jego ministra z gabinetu - wkurzał się szwagier.
Zresztą sam premier też powinien uderzyć się w piersi. Bo jeśli broni kolejnych porażek Grabarczyka - na kolei, przy budowie autostrad czy normalnych dróg, to znaczy, że bierze na siebie odpowiedzialność - za złego ministra, a więc i za horror na drogach. I trudno uwierzyć, że mamy nowoczesną partię władzy (PO) i drogi zupełnie nienowoczesne.