Dziś prezes - i chwała mu za to - przyznaje, że poparcie kodeksu wyborczego zakładającego dwudniowe wybory było błędem. Bo bublem jest kodeks. Bublem jest, bublem jest - wtórują PiS-owczyki. Choć nikt z tej półtorej setki dobrze płatnych przez nas fachowców od stanowienia prawa kodeksu nie zanalizował. Prezes powiedział, wystarczy - drwił szwagier.
A skąd to nagłe oświecenie Kaczyńskiego? Z analiz spóźnionych. Bo one dowodzą, że dwudniowe głosowanie do Sejmu jest korzystne dla PO, a niekorzystne dla PiS. Dlatego prezes kaja się, i mimo że głosował "za", zbiera argumenty, żeby kodeks jako niezgodny z konstytucją zaskarżyć do Trybunału. Nawet za cenę rżnięcią głupa, czyli przyznania się do błędu. I to jest największa przyjemność. Oglądać nieomylnego, jak rżnie...