Rzecz poszła jak zawsze o to, kiedy Rosjanie oddadzą Polsce wrak Tu-154. I tu nasz szef MSZ, którego wszystkie zabiegi o zwrot tegoż Rosjanie, mówiąc kolokwialnie, olali, znalazł genialne wytłumaczenie swojej niezdolności negocjacyjnej i oświadczył: - Rosjanie nam powiedzieli, że się boją, że gdy oddadzą wrak, to Macierewicz znajdzie na nim ślady bomby atomowej.
No proszę! Już dawno nie byłoby problemu i szczątki prezydenckiego samolotu znalazłyby się w kraju, gdyby nie strach wschodniego sąsiada przed Macierewiczem. To on jest winien za psucie stosunków z Rosją i za wszelkie formy lekceważenia, jakiego doznaje od Moskwy Sikorski.
Bo jak zupełnie poważnie zapewnia pan minister, Rosjanie zachowują się irracjonalnie, bo tak postępuje Macierewicz. Tyle że to nie pan Antoni znalazł na wraku cząstki trotylu, tylko jedna ważna gazeta. I póki tam nie napiszą, że ślady atomu są na Tu-154, to nie uwierzę. A Sikorskiemu Radosławowi dziękuję za informację, że jest ktoś w Polsce, kogo Rosjanie się obawiają. Macierewicz rulez.