Jan Krzysztof Bielecki - 19 lat temu został premierem

2010-01-12 3:00

19 lat temu Sejm powołał rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego. Jakim był on premier em i jakim premierem będzie, jeżeli Donald Tusk - wygrawszy wyścig o prezydenturę - to właśnie z nim zechce się podzielić władzą w państwie?

Bugaj: Mają pomysły zdecydowanie liberalne. Złe, ale klarowne

"Super Express": - Pamięta pan swoją reakcję w 1991 r., gdy stało się jasne, że Jan Krzysztof Bielecki zostanie szefem rządu?

Ryszard Bugaj: - To, że znalazł się na tym stanowisku, było dla wszystkich, pewnie również dla niego, niespodziewane. Był to wynik skomplikowanych relacji Lecha Wałęsy ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, z którymi rozstawał się i schodził. Nominacja Bieleckiego była częścią manewru Wałęsy po wygraniu przez niego wyborów prezydenckich. Wałęsa szukał - i mówmy wprost, tak jak to mówił Wałęsa - zawodnika z drugiej ligi, po to, żeby pokazać, że to on jest jedynym liczącym się zwycięzcą. Kimś takim był Jan Krzysztof Bielecki - polityk z tylnych ław poselskich.

- Jak rządził?

- Przeciętnie. Ani źle, ani błyszcząco. Był administratorem masy, którą zostawił rząd Tadeusza Mazowieckiego, a której główny rys nadał Leszek Balcerowicz. Nie był kreatorem własnej linii polityki, lecz administrował tym, co zaprogramowano wcześniej. Dlatego w pamięci zostały detale tych rządów - w których można doszukiwać się odpowiedzi na pytanie o jego charakter jako polityka czy po prostu człowieka - a nie program.

- Jakiś detal?

- Reakcja na niedopuszczalną, urągającą standardom przyzwoitości wypowiedź wiceministra zdrowia Kazimierza Kapery...

- Który wyrażał niechęć do środków antykoncepcyjnych, a homoseksualizm nazwał zboczeniem.

- I Bielecki zdymisjonował go przez telefon. Dobrze zrobił.

- Po złożeniu teki na dłużej wyjechał z Polski...

- Pobyt w Londynie był przełomowym zdarzeniem w jego biografii. Jako dyrektor i przedstawiciel Polski w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju wiele się nauczył. Po powrocie do kraju kierował dużym bankiem komercyjnym.

- Wyposażony w nowe doświadczenia, jakim będzie szefem rządu, jeśli zostanie nim po raz drugi?

- Ale ja nie chcę takiego premiera! Jest człowiekiem wizji liberalnej w gospodarce, a ta mi nie odpowiada. Na szczęście jego wizja nie jest skrajna - to nie jest przypadek poglądów Balcerowicza, szczególnie tych współczesnych - ale wciąż liberalna. Czyli: prywatyzacja do dna; budżet w dół; szybkie wstąpienie do strefy euro nawet za cenę ryzykownej polityki makroekonomicznej; płaskie podatki; obcinanie konturów państwa opiekuńczego. A przecież patrząc na to, co się dzieje w świecie - i co wyraziło się w kryzysie ekonomicznym - powinniśmy tę linię skorygować. Bo taki program jest mało adekwatny i grozi zderzeniem z interesem dużych grup społecznych, które tego zagrożenia mogą jeszcze nie rozpoznawać. W szczególności bałbym się tandemu Tusk-Bielecki - tandemu, który formalnie pozwalałby gładko realizować liberalne wizje, a tym samym piętrzyć ich koszty, jakimi byłyby rosnące nierówności społeczne i osłabienie wzrostu gospodarczego. Z drugiej strony, niestety, nie widzę alternatywy. Bo ten tandem i jego zaplecze mają pomysł. Zły, ale klarowny. A po stronie PiS ja nie widzę pomysłu.

- A więc jednak?

- Wynik wyborów nie jest przesądzony. Uważam, że dość prawdopodobny jest start Cimoszewicza. Ale tylko wtedy, kiedy uzna, że istnieje szansa na wejście do drugiej tury z Lechem Kaczyńskim. Taka szansa istnieje.

Ryszard Bugaj

Doktor ekonomii, doradca społeczny do spraw ekonomicznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Współzałożyciel Partii Pracy

Arendarski: Zyskał duże doświadczenie potrzebne Polsce

"Super Express": - Jakim premierem był Jan Krzysztof Bielecki?

Andrzej Arendarski: - Choć przyszło mu rządzić w trudnych czasach - w szczególności w sferze stosunków polsko-rosyjskich, a właściwie jeszcze polsko-sowieckich - zdał dobrze egzamin. Nie miał żadnych kompleksów na arenie międzynarodowej, wykazał też stanowczość w odniesieniu do spraw krajowych. Na szczególną uwagę zasługuje to, że miał odwagę przeciwstawić się związkom zawodowym, które nie odgrywały wtedy pozytywnej roli - wystarczy wspomnieć sytuację w Ursusie. Dlatego gdy rozmawiamy o Janie Krzysztofie Bieleckim, proszę śmiało pytać o przyszłość.

- Proszę bardzo: jakim byłby premierem, gdyby Donald Tusk został prezydentem?

- Przez kilkanaście lat zyskał duże doświadczenie. Lubię czytać jego teksty poświęcone ekonomii - prezentuje się w nich jako rozumny liberał, który wie, że zmian nie wolno forsować. Chyba nawet lepiej nazywać go pragmatykiem niż liberałem. Gdy świat wydobywa się z kłopotów związanych z kryzysem ekonomicznym, przydałby się nam premier doskonale obeznany z mechanizmami bankowymi. Poza tym jest osobą znaną i szanowaną.

- Gdy debiutował w roli premiera, znany nie był...

- Oczywiście. Nie należał do pierwszej ligi. To nie był ktoś taki jak Geremek czy Mazowiecki. Wałęsa, jak mi się zdaje, nie chciał, aby to stanowisko zajęła osoba znana, ale za to taka, do której może mieć zaufanie. I żeby niekoniecznie była z Warszawy.

- Swoją wizję polityki i gospodarki łatwiej było mu realizować w 1991 r. czy też łatwiej byłoby mu to uczynić w roku 2010, po ewentualnej wygranej Tuska w wyborach prezydenckich?

- Drugi wariant jest bardziej sprzyjający, jeżeli chodzi o rozłożenie skrzydeł. Pamiętajmy, że w pierwszych latach suwerennej Polski wicepremier Balcerowicz miał zastrzeżony dla siebie obszar działań - odpowiadał za bardzo ważną część naszej rzeczywistości, w której zresztą Bielecki był kompetentny. Teraz kogoś takiego już by nie było, miałby więc Bielecki nieporównanie większą swobodę. Poza tym, wtedy - na początku lat 90. - nie wiadomo było, w którą stronę pójdzie nasz kraj. Owszem, mieliśmy jasno sprecyzowane cele, ale kto wiedział, ile będzie trwać droga do ich spełnienia? Dziś jesteśmy w NATO i Unii Europejskiej - to już inny kraj.

- Powstanie tandemu Tusk-Bielecki uważa pan za scenariusz możliwy do spełnienia?

- Z satysfakcją odpowiadam: tak. Z satysfakcją, ponieważ to scenariusz dobry dla Polski.

Andrzej Arendarski

Doktor nauk humanistycznych, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, wiceprezes Eurochambers. Współzałożyciel Kongresu Liberalno-Demokratycznego