48,7 mln Francuzów, wpisanych na listy elektorów, wybierało dziś (24 kwietnia) prezydenta Francji na pięcioletnią kadencję. Około 70 tys. lokali do głosowania było otwartych w godzinach 8-19. W dużych miastach, m.in. w Paryżu, Marsylii czy Lyonie, czas głosowania przedłużono do godz. 20, przy czym mieszkańcy terytoriów zamorskich Francji mogli głosować już od soboty. Pierwsza tura wyborów odbyła się 10 kwietnia. Wygrał ją Macron z wynikiem 27,85 proc. przed Marine Le Pen (54 l.), która uzyskała 23,15 proc. głosów.
Najprawdopodobniej Emmanuel Macron pozostanie gospodarzem Pałacu Elizejskiego przez kolejne 5 lat. Wg wstępnych szacunków pracowni IPSOS, na obecną głowę Republiki Francuskiej zagłosowało 58,2 proc. wyborców. Kandydatka prawicy mogła cieszyć się poparciem jedynie ok. 41,8 proc. Francuzów.
Głosy są wciąż liczone w komisjach wyborczych, choć podane o 20 wyniki zdają się przesądzać o zwycięstwie obecnego prezydenta.
Polska opozycja już gratuluje obecnemu prezydentowi, przeciw któremu startowała kandydatka niegdyś bardzo wspierana przez PiS. - Gratulacje Emmanuel Macron. Dzięki Twojej wygranej będzie więcej Europy w Europie. I mniej Rosji. A już niedługo nadejdzie taki dzień, że będziemy mieli Paryż w Warszawie - napisał lider polskiej opozycji Donald Tusk (65 l.). - Wybory prezydenckie we Francji wygrywa E. Macron. Teraz Morawiecki i Kaczyński powinni powiesić bilbordy z krótkim przekazem: "Przepraszamy za promowanie agentów Putina" - mówi Marcin Kierwiński z PO, który nawiązuje m.in. do słów Le Pen o chęci rozwiązania NATO i witaniu skrajnie prawicowej polityczki z fanfarami w Warszawie w grudniu.
Do godz. 20.40 politycy związani z PiS jeszcze nie pogratulowali zwycięstwa dla Macrona, choć zrobili m.in. to szefowa Parlamentu Europejskiego, szefowa Komisji Europejskiej, przewodniczący Rady Europy czy premier Wielkiej Brytanii.