O Misiewiczu było głośno od czasu do czasu, od wpadki do wpadki. Ostatnio zaś w mediach pojawiła się informacja, że Misiewicz miał za pracę w PGZ jako pełnomocnik zarządu ds. komunikacji, dostać ogromną pensję. Okazało się, że nie było to prawdą, ale Misiewiczem i tak zajął się Jarosław Kaczyński, który zdecydował o zawieszeniu go w prawach członka PiS i powołał komisję, która miała przyjrzeć się sprawie młodego współpracownika szefa MON. W końcu komisja ostro oceniła Misiewicza, a ten sam zrezygnował z członkostwa w PiS. Ale zanim do tego doszło przez wiele miesięcy był dla opozycji twarzą Prawa i Sprawiedliwości.
Zobacz: Kim jest Bartłomiej Misiewicz?
Teraz okazuje się, że za opublikowanie mema z Misiewiczem, Paweł Kukiz dostał uwagę od Antoniego Macierewicza! A chodzi o mem, który Kukiz opublikował w grudniu. Obrazek miał nawiązywać do "misiewiczów" i kosztów gabinetów politycznych. Jak napisał lider Kukiz'15, tuż po publikacji mema, przyszedł do niego list od ministra Macierewicza: - 29 grudnia 2016 do naszego biura poselskiego przyszedł list-straszak adresowany do mnie. W trakcie czytania resztki moich włosów stanęły dęba.
I dalej zaznacza, że z treści wynikało, iż Kukiz próbuje obrazić Misiewicza i wpisuje się w kampanię nienawiści przeciw niemu: - Z listu wynikało, że „próbując obrazić dyrektora Misiewicza wpisuję się w kampanię dezinformacji i nienawiści od miesięcy uprawianej przez największych szkodników sprawy polskiej”…. Dalej dowiedziałem się, że dyrektor Misiewicz ocalił Polskę przed FSB (rosyjska służba bezpieczeństwa) a ja kontestując-poprzez Misiewicza- fachowość młodych adeptów partiokracji zatrudnionych za ciężką kasę w gabinetach politycznych staję po tej samej stronie co rosyjskie służby specjalne i ich sojusznicy… Odlot z Franza Kafki wzięty - śmieje się Kukiz.