Alaksandr Łukaszenka

i

Autor: AP Alaksandr Łukaszenka

Łukaszenka szykuje się do wojny z Polską. Ludzie boją się powtórki MAKABRY II WŚ

2020-08-19 21:56

W miniony weekend Alaksandr Łukaszenka zapowiedział przerzucenie brygady powietrzno-desantowej pod zachodnią granicę Białorusi. W środę mówił o zagranicznych siłach szykujących się do ataku na kraj, zwracał uwagę na powiewające już w Grodnie polskie flagi. „To niedopuszczalne. Podobne rzeczy będą ukrócone” – mówił stanowczo. Tak, Łukaszenka szykuje się do wojny z Polską. Ale to wojna, którą sam wymyślił.

By zrozumieć, o co chodzi Łukaszence, musimy cofnąć się w czasie do ubiegłego tygodnia. Wtedy po raz pierwszy rozmawiał z Władimirem Putinem, mówiąc, że trwające od półtora tygodnia protesty to zagrożenie dla bezpieczeństwa nie tylko Białorusi, ale także Rosji. Od niedzieli, kiedy zaczął pojawiać się publicznie, w każdym kolejnym przemówieniu mówi o NATO, Polsce, Litwie i innych zachodnich krajach, które mają czyhać na suwerenność Białorusi. Wierna Łukaszence telewizja państwowa opowiada o ruchach wojsk natowskich pod granicami kraju. A te polskie flagi? Owszem, pojawiły się na protestach w Grodnie – przyszli na nie białoruscy Polacy, którzy włączyli się w bunt przeciwko władzy Łukaszenki. I tyle.

Wiemy, że nikt w Polsce nie czyha na Białoruś, tak jak nie czyha na Litwie czy w kwaterze głównej NATO. Łukaszenka rozkręcił propagandową paranoję, która przyjmuje coraz to nowe formy i ta paranoja jest mu potrzebna do zapanowania nad wymykającą mu się sytuacją w kraju. Widmo wojny to jeden z najgłębiej zakorzenionych lęków społecznych, zwłaszcza w starszym i średnim pokoleniu Białorusinów. Należy pamiętać, że za Bugiem żywa jest pamięć o tragedii II wojny światowej. Trzy czwarte ludności kraju w jej czasie zginęły lub stały się ofiarami wywózek. Płonące w ramach niemieckich akcji pacyfikacyjnych przeciwko ruchowi partyzanckiemu wsie to główny element tej pamięci. Nikt powtórki nie chce i Łukaszenka doskonale to rozumie, więc na tym strachu lubi grać, przedstawiając się jako jedyny, który kolejnej wojennej tragedii może zapobiec.

Stan zagrożenia ogłoszony przez władze ma spory potencjał, by okazać się skutecznym narzędziem prołukaszenkowskiej propagandy. I wyłącznie w kontekście tej propagandy należy ruchy wojsk i wojowniczą retorykę Łukaszenki traktować.