Na granicy z Białorusią od kilkudziesięciu dni koczuje grupa uchodźców. Polskie służby przez lornetki widzą, jak są podtrzymywani przy życiu przez służby białoruskie. Generał Straży Granicznej oznajmia, że oprócz nawoływań uchodźców, z nieodległych białoruskich poligonów dobiegają również odgłosy wybuchów. Detonacje na poligonach to rzecz rzadko spotykana. Tylko patrzeć, jak zmienią się w prowokację wymierzoną w naszą integralność terytorialną. Podrywana jest więc dywizja zmechanizowana, która rusza na poligony wschodnie. Teraz i Łukaszenka usłyszy nasze wybuchy i zorientuje się, że z nami żartów nie ma.
Zdecydowaną akcję militarną wspierają jednoznaczne działania polityczne. Rząd występuje do prezydenta o ogłoszenie stanu wyjątkowego w pasie nadgranicznym. Prezydent ogłasza, po czym udaje się z wizytą do zasłużonego zespołu pieśni i tańca, a następnie na Stadion Narodowy, gdzie odnosi wielką wiktorię piłkarską nad Albanią. Premier zaś prosi Sejm „na Boga miłego”, żeby ten stan wyjątkowy zatwierdził. „My nie ograniczamy wolności – zapewnił – przeciwnie”! Zwiększanie przez ograniczanie to nowa doktryna polityczna PiS. Niestety mimo tak oczywistych oczywistości część Sejmu nadal chciała warcholić. W tej sytuacji prezes Kaczyński jako genetyczny patriota mógł zrobić tylko jedno – wyszedł. Zresztą i tak wiedział, jak to się skończy. PiS niemal codziennie przeprowadza jakieś badania sondażowe i doskonale wie, co w polskiej duszy gra. Obywatelkom i obywatelom podoba się, że intruzów trzymamy na odległość wyciągniętej ręki. Co z tego, że w zimnie i na deszczu? Łukaszenka ich podwiózł, to niech ich odwiezie. Mając takie zrozumienie w narodzie, władza nie musi się obawiać niczego.
Rozumieją to także posłowie. Ze stanem wyjątkowym poszło więc jak po maśle. Przez głosowanie albo przez nieobecność opowiedzieli się za nim także patriotycznie odpowiedzialni posłowie opozycji ze wszystkich klubów. Nie mówiąc już o pośle Sachajce, który normalnie myli się i tak miesza, że biedna pani Witek musi zarządzać reasumpcję, a który tym razem głosował, jak trzeba. To daje PiS nadzieję na dalsze sukcesy. Okazuje się, że nawet w tak dętej sprawie jak stan śmieszności PiS może liczyć na miażdżącą większość. To są naprawdę dobre perspektywy na przyszłość, gdyby władza uznała, że ten sposób zatwierdzania jej pomysłów można rozciągnąć na cały kraj, a nie tylko na Podlasie z kawałkiem Lubelszczyzny.
Jak pisał poeta: „Kiedy w cenie jest głupota, z mądrością nie chodź na targ”.