Andrzej Duda powiedział w końcu to, co i tak dla wszystkich było jasne – że 10 maja będzie kandydował na drugą kadencję. Obóz PiS wydaje się stawiać wszystko na jedną kartę, licząc na zwycięstwo swojego kandydata już w pierwszej turze. Stąd jego nieustępliwość w konflikcie o sądownictwo. To jednak wydaje się mało prawdopodobne, sondaże pokazują na-tomiast, że grupa niezdecydowanych, sięgająca nawet 10 procent, wciąż może sprawić, że wynik tury drugiej nie będzie oczywisty.
Bilans Andrzeja Dudy jest mieszany. Na razie żaden z kontrkandydatów nie zaczął mu na poważnie wypominać nie spełnionych obietnic, a byłoby o czym przypominać. Obecny prezydent wystawił do wiatru frankowych kredytobiorców. Złamał obietnicę doprowadzenia do zwiększenia kwoty wolnej od podatku dla wszystkich (złamało ją zresztą także samo PiS). Nie zajął się – choć to również obiecywał – rewizją ustawy o policji, tak aby wyjść naprzeciw obawom o naruszenie prywatności obywateli. Gdy zawetował ustawy sądowe w lipcu 2017 roku, nie wykorzystał szansy i dogodnego momentu, aby całkowicie odwrócić bieg zdarzeń i wciągnąć do współpracy przy opracowywaniu nowych projektów różne środowiska, w tym pozarządowe i prawnicze. Miał wtedy niepowtarzalną okazję stać się motorem dobrych zmian w polskim sądownictwie – i tę możliwość zaprzepaścił.
Nigdy też nie stworzył wokół siebie stabilnego, żywego i trwałego środowiska, w którym mogłyby się ścierać różne poglądy. To miałoby wyjątkowy walor w skrajnie podzielonym pań-stwie, a prezydent ma do takich działań i bardzo silny mandat, i potrzebne środki.
I o to chyba można mieć do Andrzeja Dudy największy żal – szczególnie dziś, gdy za-miast działać jako siła rozjemcza oraz tonująca w niemiłosiernie wyniszczającym konflikcie o sądownictwo, prezydent zachowuje się jak zagończyk strony rządowej, w nieprzyzwoitych wręcz emocjach łajając sędziów podczas publicznych wystąpień. Ten żal ma prawo być o tyle silny, że Andrzej Duda w kilku momentach swojej pierwszej kadencji dawał nadzieję, że w tę właśnie stronę może pójść – prezydentury próbującej przynajmniej wykraczać poza obręb własnego politycznego obozu. Dzisiaj ta nadzieja właściwie zgasła. Lecz czy wśród pozosta-łych kandydatów jest ktoś, kto będzie w stanie wiarygodnie obiecać, że taką rolę mógłby od-grywać?
Łukasz Warzecha w felietonie dla SE mocno o prezydencie. Te słowa zabolą Andrzeja Dudę?
2020-02-07
8:49
Andrzej Duda – prezydent zmarnowanej szansy - pisze Łukasz Warzecha w "Super Expressie". Czym podpadł pierwszy obywatel publicyście?