rawdziwe mistrzostwo w przemyśle przykrywkowym polega na tym, żeby do przykrywania wykorzystywać nie tematy banalne, lecz faktycznie istotne. Tak jest z wojną światopoglądową teraz, która jest konfliktem jak najbardziej realnym i strategicznie znaczącym, ale zarazem bardzo skutecznie pozwoliła przykryć różne mniej spektakularne sprawy. Jakie? Dwa przykłady.
Pierwsza: rząd szykuje likwidację istniejącego od blisko pięciu lat urzędu Rzecznika Finansowego (to dawny Rzecznik Ubezpieczonych). Jego kompetencje ma przejąć UOKiK. Problem polega na tym, że RF był urzędem nastawionym na bezpośrednią pomoc poszkodowanym przez instytucje finansowe – firmy ubezpieczeniowe i banki. UOKiK jest molochem, do którego pojedyncza osoba ze swoimi problemami się nie zgłosi. Co ciekawe, plany likwidacji urzędu pojawiły się, gdy RF zaczął skutecznie pozywać banki za niedozwolone praktyki, w tym Bank Santander. A wiedzieć trzeba, że rzecznika finansowego premier może odwołać jedynie w ściśle określonych w ustawie przypadkach. Prezesa UOKiK zaś – w dowolnym momencie bez wyjaśnienia. Komu w rządzie może zależeć na spacyfikowaniu instytucji, która podjęła walkę z bankami? Sapienti sat.
Druga: w ramach niepodnoszenia podatków ma się pojawić podatek od oleju silnikowego, dla niepoznaki zwany „kaucją” (kreatywność władzy w wymyślaniu nowych nazw dla podatków budzi podziw), rzekomo mający ukrócić obrót używanymi olejami. Pomysł powstał w niezrównanym resorcie pani premier Emilewicz i oczywiście uzasadniany jest wzruszającym wywodem o walce o czystość środowiska. A sprowadza się do prostej sprawy: budżet znalazł kolejny sposób na wyciśnięcie kasy z obywateli i będzie drożej. Szczególnie gdy ktoś olej do auta kupuje sam.
Kolejny raz okazuje się, że najłatwiej robi się obywateli w bambuko, jeśli zajmie się ich uwagę czymś, co budzi emocje.