"Super Express": - Podczas konwencji Solidarnej Polski prezes PiS Jarosław Kaczyński bardzo chwalił ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Czy oznacza to, że w sporze na linii prezydent Andrzej Duda - Zbigniew Ziobro, prezes wystąpił przeciwko głowie państwa?
Łukasz Warzecha: - Na pewno Jarosław Kaczyński udzielił mocnego wsparcia Zbigniewowi Ziobrze. Z drugiej strony warto jednak zauważyć, że zarówno prezes PiS, jak i Zbigniew Ziobro wycofali się z konfrontacyjnej retoryki wobec prezydenta. Interpretowałbym to w ten sposób, że jest to pewna spójna taktyka wizerunkowa. Z jednej strony pokazujemy, że to, co robi Zbigniew Ziobro, jest bardzo ważne dla naszego obozu, ale jednocześnie nie chcemy konfrontacji z prezydentem. Nie można więc odczytywać, że wsparcie dla Zbigniewa Ziobry jest wymierzone przeciwko prezydentowi.
- W wywiadzie dla dzisiejszego "Do Rzeczy" prezydent ostro skrytykował środowisko Zbigniewa Ziobry. Padły słowa o zdradzie...
- Mówiąc to w tym momencie, prezydent pokazuje się jako ten, który chce kontynuować spór w sytuacji, gdy druga strona się z niego wycofuje. Czy to przypadek - nie wiem. Być może tak, jednak prezydent może być przez część opinii publicznej odebrany jako ta strona bardziej konfrontacyjna.
- Bardziej konfrontacyjna, jednak do tej pory to prezydent był oskarżany o zdradę, przejście na stronę opozycji itd.?
- Z całą pewnością. Jednak jest to też pewna gra polityczna. Jak rozumiem, panu prezydentowi nie zależy na tym, by w tym sporze wychodzić na osobę, która się zaperza i prze do konfrontacji. Jestem zaskoczony tym, że w tym wywiadzie Andrzej Duda w tak jednoznaczny sposób wskazał swojego przeciwnika. Dlatego, że mam wrażenie, że w tym momencie może nie przynieść mu to korzyści. Szczególnie że druga strona zrobiła wyraźny krok w tył. Przynajmniej na razie, bo nie wiadomo, jaki ostateczny kształt ustawy o sądownictwie przyjmą.
- Jarosław Kaczyński najpierw spotkał się z prezydentem, potem "dopieścił" środowisko Solidarnej Polski. Czy oznacza to, że prezes w ten sposób próbuje rozgrywać obie strony i w ten sposób umacnia pozycję lidera Obozu Zjednoczonej Prawicy?
- Myślę, że nie do końca. Pozycja prezydenta jest jednak zupełnie inna niż pozycja aktorów wewnątrz rządu czy koalicji Zjednoczonej Prawicy. Po pierwsze, prezydent ma bardzo silny mandat społeczny. Po drugie, silną pozycję ustrojową w postaci możliwości postawienia weta. Po trzecie, ma lepszą perspektywę wyborczą, bo wybory prezydenckie odbędą się na końcu - po wyborach samorządowych, europejskich i parlamentarnych. Jarosław Kaczyński równoważy więc wpływy w obozie dobrej zmiany, jednak prezydent jest elementem, który może mu się wymykać, a w ostatnim czasie właśnie się wymknął. Bardziej tu więc chodzi o to, czy uda się przeprowadzić reformy, a jeśli nie, kogo obarczyć winą za niepowodzenie.
- Czy prezydent dziś bardziej walczy ze Zbigniewem Ziobrą o schedę po Kaczyńskim jako przywódca, czy może prawdziwe są pogłoski o partii prezydenckiej?
- W ten drugi scenariusz absolutnie nie wierzę. Owszem, prezydent tworzy swoje własne środowisko polityczne, ale wewnątrz obozu prawicy. Nie będzie to formalna partia. Nie sądzę, by Andrzej Duda był na tyle naiwny, by wierzyć, że tworząc własne ugrupowanie, ma szansę w wyborach prezydenckich. Pamiętajmy też, że PiS zależy na wsparciu prezydenta w wyborach parlamentarnych w 2019 r., to dodatkowy impuls, żeby się dogadać. Co do pierwszego pytania - o schedę po Kaczyńskim - tu jest zbyt wiele niewiadomych. Wiemy na razie, że prezydent będzie pełnił swój urząd do 2020 roku. Z całą pewnością można powiedzieć, że zwornikiem i PiS, i Zjednoczonej Prawicy jest Jarosław Kaczyński. Gdyby w tej chwili prezesa zabrakło, to dla tego obozu byłaby to katastrofa i to byłaby kwestia kilku tygodni, a nie miesięcy.
ZOBACZ: Donald Trump szykuje WOJNĘ? Pozuje z generałami i zapowiada "BURZĘ"
PRZECZYTAJ: Emerytura 500 Plus. Minister Rafalska komentuje: „nic nie jest przesądzone”