Lex TVN. Paranoja z twarzą Suskiego
Lex TVN, czyli ustawa, która w swoich zamierzeniach ma doprowadzić do zwasalizowania nielubianej przez PiS telewizji to kolejny polityczny temat, który w barbarzyński sposób niszczy tradycyjną letnią kanikułę. Zamiast sezonu ogórkowego, zwyczajowych debat o karmieniu piersią w miejscu publicznym czy seriali o morderczych właściwościach barszczu Sosnowskiego, słuchamy o planach PiS na rozprawienie się z kolejnym nieposłusznym wobec władzy medium.
Trzeba jednak przyznać, że wakacyjny klimat beztroski nawet w tej sprawie PiS stara się utrzymać, delegując do bycia twarzą tej ustawy Marka Suskiego, jowialnego wuja z wesela, który nawet jak opowiada rubaszne historyjki, budzi raczej politowanie niż strach. A przecież gdyby ktoś poważniejszy od niego mówił otwartym tekstem, że w całym lex TVN chodzi o to, by stacja miała właściciela, na którego PiS będzie miał wpływ, że chce do wrogiego przejęcia wykorzystać jakąś spółkę Skarbu Państwa, to powiałoby grozą, bo to klimat raczej pogrążającego się w autorytaryzmie państwa, a nie kwitnącej, jak zapewnia PiS, demokracji.
PiS od zawsze ma ból czterech liter z powodu niezależnych mediów, a jego paranoja w ostatniej dekadzie pogłębiła się do rozmiarów jakiejś jednostki chorobowej. Ponieważ partyjne media, które PiS sobie stworzył i których wizja świata wyciągnięta prosto z chorej wyobraźni prawicowego degenerata niespecjalnie przypadły Polakom do gustu, PiS w powodzeniem przejął media publiczne, robiąc z nich swoją tubę propagandową, wykorzystał państwową spółkę do przejęcia mediów regionalnych, a teraz planuje zniszczyć kolejne, które nie podziela jego prostackich wizji Polski. Kiedy nie potrafisz stworzyć atrakcyjnej opowieści o świecie, robisz wszystko, żeby alternatywne narracje usunąć z przestrzeni publicznej.
Zrobił to Orban na Węgrzech, ale tam miał zaprzyjaźnionych oligarchów, którzy niezależne media wykupili i zrobili z nich propagandowe gadzinówki. PiS oligarchów nie ma, więc chce do tego samego celu wykorzystać instytucje państwa.
Nawet jeśli to jakaś plugawa forma gry ze Stanami Zjednoczonymi, jak można przeczytać w mediach, to i tak wieje tu grozą. Bo nie wiem, co gorsze: zamach na podstawę demokratycznego społeczeństwa, czyli media piszące rzeczy, których politycy nie chcieliby widzieć opublikowanymi, czy to, że ktoś na Nowogrodzkiej wpadł na to, że groźba demontażu niezależnych mediów to dobry argument w budowie relacji z Ameryką. I jedno, i drugie dla PiS jest kompromitujące, a dla Polski po prostu niebezpieczne.