Wiosna, SLD i Razem idą wspólnie nie po to, żeby być "jeszcze silniejsi". Ten wspólny start był konieczny, żeby w ogóle przetrwać. Wszystkie wymienione partie są w wyraźnym dołku. Można rzec, że o jedne wybory od zniknięcia ze sceny.
Wiosna posypała się wewnętrznie: siadło morale, a ludzie są rozczarowani brakiem przejrzystości w ugrupowaniu, które miało być nową jakością w polskiej polityce. SLD ma szyld, trochę wspomnień o dawnej świetności oraz resztki bazy poza wielkimi metropoliami. Niestety pod rządami obecnego kierownictwa partia dryfuje. I gdyby nie najnowszy mariaż, to dawno by już zniknęli w wielkim brzuchu Platformy Obywatelskiej. A Razem? Są dziś najmocniejszym z elementów lewicowej koalicji, bo wiedzą czego chcą, a wewnątrz panuje dość dobra atmosfera. Ich problem to jednak wyjście z inteligenckiej bańki. Próbują od lat i jakoś im się nie udaje. Aby się nie sfrustrować muszą spróbować czegoś nowego.
Sojusz jest więc dla wszystkich najbardziej sensownym rozwiązaniem. Za to jednak jeszcze nikt nie nagradza wyborczym sukcesem. Teraz trzeba pokazać Polakom, że lewica ma inną polityczną ofertę niż PiS i antyPiS. A to będzie trudne, bo polska lewica przez lata dała się zepchnąć do roli przystawki obozu liberalnego. Spalającej się w toczeniu kulturowych wojen z prawicą (o symbole, o Kościół, o aborcję). I przyjmującej liberalną wizję gospodarki za pewnik. Taka lewica, która abdykowała z walki o równość ekonomiczną straciła wiarygodność i sens w oczach zwykłych ludzi.
To musi się zmienić. Będzie jednak trudne. PiS i antyPiS podzielili między siebie polski rynek. Partia Kaczyńskiego do pewnego stopnia zastąpiła lewicę. AntyPiS skupia dziś tych wszystkich, którzy nie chcą się dzielić osiągniętym w III RP sukcesem. Oba obozy uważają, że na nich świat się kończy.
Dlatego podporządkowanie się logice wojny PiSu z antyPisem to wyrok śmierci dla lewicy. W warunkach wojny ludzie myślą przecież tak: Po co mam na nich głosować, skoro nie odsuną Kaczyńskiego od władzy? Albo "Czy głosując na nich nie wspieram powrotu tego, co było przed 2015 rokiem"?
Lewica, żeby przeżyć musi iść własną drogą. Pytanie, czy jej liderzy są na to mentalnie gotowi?