Prezes PiS dobrze zdaje sobie sprawę, że wcześniej czy później za liczne afery trzeba będzie odpowiedzieć. Bardzo głośny dzwon alarmowy wybrzmiał z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdzie zapadł wyrok uznający, że premier zarządzając wybory pocztowe postąpił wbrew prawu i przepisom Konstytucji. Sąd udowodnił, że „delfin” może być przestępcą, Jarosław Kaczyński zaś uważa, że nie może i dąży do tego, żeby nie był.
Sporna ustawa gwarantuje mu, że nawet jeśli PiS przegra, to pociągnąć do odpowiedzialności autorów afer nie będzie łatwo, bo właśnie ona na pewien czas unieruchomi sprawiedliwość w sądach. A poza tym PiS - nawet pozbawiony władzy – jeszcze przez jakiś czas będzie miał swojego prezydenta, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy. Kaczyński zrobi więc wszystko, żeby wydusić z koalicjantów niezbędne głosowanie.
Zbigniew Ziobro opiera się, ale nie dlatego, że z dnia na dzień stał się adoratorem Temidy, tylko dlatego, że ma przerost ambicji i przekonanie, że ze swoimi młodymi współpracownikami tworzy nową jakość polityki. Zżera go więc zazdrość, gdy widzi, że Kaczyński stawia na Mateusza Morawieckiego. Ziobro odbiera to jako głęboką niesprawiedliwość. Gdy wyczuł, że można grillować Premiera, czyni to z lubością. Przyjęcie ustawy o bezkarności oznacza koniec tej zabawy. Ziobro walczył do ostatniej chwili. Konferencja prasowa, na której zakomunikował, że w związku z aferą GetBack prokuratura wystąpi o aresztowanie znanego bankiera, także miała przecież w dalekim planie ślad Morawieckiego.
Zapowiedziane przez Kaczyńskiego „zdecydowane rozstrzygnięcie” tej kłótni oznacza jednak jego porażkę. Ziobro już zresztą się z nią pogodził deklarując publicznie, że gotów jest do dyskusji, a nawet o taką dyskusję prosząc. Być może zrozumiał, że w końcowym rozrachunku jego „armia” ograniczy się do kilku młodych współpracowników, reszta zaś, policzy dni do końca kadencji, przymierzy je do ilości rat kredytów do spłacenia i zrobi, co Kaczyński każe.
Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł? Bo jak mawiał pewien angielski poeta: To nie miłość jest ślepa, ale zazdrość.