Nie tylko sport potwierdza, że byt kształtuje świadomość. "Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że Polska się wyludnia. Między 2002 r. a 2011 r. Śląsk, woj. łódzkie, opolskie, lubelskie, świętokrzyskie i podlaskie opuściło bez mała 300 tys. ludzi. Wyemigrowali w poszukiwaniu lepszych warunków życia i pracy. Niestety, płacimy za naiwną wiarę, że jesteśmy wyłącznie ludźmi sukcesu. Wszyscy nas zresztą w tym utwierdzali, nawet sam ojciec i matka neoliberalizmu, Milton Friedman. W 1990 roku w wywiadzie opublikowanym w "Res Publice" powiedział dowcipnie, że: "Jeśli Polsce uda się odnieść sukces, to Solidarność jako związek musi zniknąć ( ) Gdybym był w Polsce, nie byłbym działaczem związkowym. A gdybym był działaczem, to podałbym się do dymisji". Solidarność najwyraźniej nie zrozumiała tego żartu i z radością pomogła w zainstalowaniu w kraju najbardziej drapieżnej odmiany kapitalizmu. Są efekty: 65,4 proc. Polaków zarabia poniżej przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej. Według danych GUS za 2010 r. poniżej tzw. ustawowej granicy ubóstwa egzystuje 7,3 proc. gospodarstw domowych, 5,7 proc. gospodarstw znajduje się poniżej minimum egzystencji. Bez pracy pozostaje już 1900 tys. obywateli.
Obecny przewodniczący Solidarności Piotr Duda wydaje się pierwszym od długiego czasu przywódcą tego związku, któremu opadły łuski z oczu. Przestrzega, że rośnie w społeczeństwie niezadowolenie, i że z tego może być ruchawka. W odpowiedzi prezydent Komorowski już zapowiada jesienne "twarde", "kryzysowe" wystąpienie premiera Tuska.
Mimo że moim zdaniem prezydent nie powinien przyjmować na siebie roli rządowego herolda, to jednak uważam, że nie jest to prezydentura całkiem zła. Prezydent popełnił dwa błędy - podpisał niesprawiedliwą ustawę emerytalną i ograniczył wolność zgromadzeń, ale poza tym ujdzie. Niestety, na prezydenta miary generała Wojciecha Jaruzelskiego nas nie stać, ale też i mężowie stanu nie rodzą się na kamieniu. Wracając do kryzysu, to on oczywiście jest i rzeczywiście jest globalny, co między innymi oznacza, że wielką rolę w jego pokonaniu ma do odegrania bank centralny USA (FED). Co prawda rząd i prezydent pogorszyli właśnie swoje stosunki z prezydentem Obamą, łasząc się do jego przeciwnika w prezydenckim wyścigu, ale mimo to być może nie bylibyśmy na straconej pozycji, być może moglibyśmy liczyć na jakieś względy FED-u. Tylko czy to się opłaca? Dziadek szefa tego banku Bena Bernanke'a - Jonas, w 1921 roku przyjechał do Ameryki wprost z Przemyśla. Wnuczek Ben jest jedną z pierwszoplanowych postaci światowych finansów. Niestety, zmysł do interesów może nie być w tej rodzinie najwyższego lotu, gdyż dom, w którym wychował się Ben Bernanke, został sprzedany na licytacji komorniczej, co może oznaczać złą wróżbę dla świata, a więc poniekąd także dla nas.