Wczoraj Donald Tusk oświadczył, że zwykła ludzka przyzwoitość nie pozwala mu uczestniczyć w procederze, jaki przygotowali minister Sasin i PiS na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego. Uważam tak samo i od pewnego już czasu także na łamach „SE” wypowiadam się przeciwko udziałowi w farsie gotowanej przez pisowską władzę. Nie będę w tym uczestniczyć, bowiem zamiast urny wyborczej oferuje mi się skrzynkę pocztową. Zamiast tajności głosowania jakąś czarną dziurę, w którą ma wpaść mój głos. Zamiast pełnowymiarowej kampanii wyborczej wszystkich kandydatów promocję ubiegającego się o reelekcję prezydenta Dudy.
W przeciwieństwie do różnych pięknoduchów nie wierzę też w drugą turę wyborczą. Nie po to Jarosław Kaczyński forsuje pocztyliadę, żeby narażać swojego kandydata na jakąkolwiek niepewność. PiS sięgnie po każdą metodę, która zagwarantuje panu Dudzie zwycięstwo. Każdą, która go osadzi na stolcu prezydenckim już w pierwszej turze. Duda jest bowiem gwarantem bezpieczeństwa nie tylko dla samego Kaczyńskiego, ale dla całego jego obozu politycznego. Jak oznajmił publicznie Włodzimierz Czarzasty, ktoś ze znaczących osób w PiS powiedział mu: „albo będziemy rządzić, albo będziemy siedzieć”.
Krótko mówiąc – oferuje mi się udział w szwindlu, a nie w wyborach. Nie chcę w tym uczestniczyć i namawiać innych Polaków do usankcjonowania PiS-owskiego bezprawia.
Nie mają racji ci, którzy twierdzą, że bojkot wyborów oznacza kapitulację i wywieszenie białej flagi. Odwrotnie. Kapitulują wszyscy, którzy przyjmują warunki Kaczyńskiego. Którzy mówią, że wybory są antykonstytucyjne, ale jednocześnie deklarują w nich swój udział. Którzy ruszyli w tany do melodii granej przez zdegenerowany obóz władzy. Nie wolno przykładać do tego swojej ręki.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj