Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Teraz ajatollahowie

2012-09-12 4:00

Przed interwencją w Iraku mój rząd podjął szeroko zakrojoną akcję rozmów z państwami mogącymi mieć wpływ na sytuację w tamtej części świata. Zależało nam, by przekonać tamtejszych przywódców, że naszym celem jest pokój i stabilizacja w tym ważnym regionie. Pierwsze skrzypce grał MSZ, ale rozmowy ze swoimi odpowiednikami prowadzili też szefowie służb specjalnych i MON. I właśnie Jerzy Szmajdziński opowiadał mi o swojej wizycie w Teheranie i o rozmowach w irańskim Ministerstwie Obrony. Dowiedział się, że jest w gmachu ministerstwa Internet, ale komputer zamknięty jest w odpowiednim pokoju i pilnowany przez strażnika.

Nie wiem dlaczego przypomniało mi się to, kiedy czytałem relację z homilii arcybiskupa Skworca, którą wygłosił w Pszowie na Śląsku. Poświęcił ją obronie młodzieży przed "duchową dewastacją". Kościół szeroką falą wlał się do szkoły, dziatwa już nie musi śpiewać: "My chcemy Boga w książce, szkole", bo ma go pod dostatkiem, nawet na świadectwach. Cóż więc się stało, że arcybiskup wołać musi: - Bardzo potrzebna jest prawna i faktyczna obrona i ochrona młodego pokolenia przed duchową dewastacją, przed zaśmiecaniem ducha młodego pokolenia, zwłaszcza w anonimowej przestrzeni Internetu. Zdaniem hierarchy - o czym czytam nomen omen w Internecie - w Polsce pojawiają się próby odbierania rodzicom wpływu na wychowanie dziecka w szkole… O co chodzi? Są szkoły świeckie, ale przecież nikt tam nie zagania dzieci na siłę. Nie zdarzyło się również, by w jakiejś publicznej szkole jakaś rada pedagogiczna podskoczyła katechecie. Robią, co chcą, mówią, co chcą, wychowują, jak chcą… I dewastacja?

Oczywiście - chodzi o Internet. Mimo że w sieci znaleźć można tysiące stron katolickich: parafii, kościołów, zgromadzeń, szkół katolickich, prasy itp., to można znaleźć też tysiące stron związanych z innymi religiami, światopoglądami, wartościami. Człowiek wolny może pośród wielu wybierać własną drogę. Jak wskazuje doświadczenie europejskie, coraz częściej jest to droga obok, a nie do kościoła. Cóż więc objawia tak naprawdę arcybiskup? Bezsilność. Kościół jest bezsilny i bezradny w świecie wolnego przepływu myśli i idei. Czasy, kiedy nieliczne księgi spoczywały w kościelnych bibliotekach, dostępne nielicznym piśmiennym, minęły wieki temu, ale tęsknota za nimi wypływa na powierzchnię biskupich homilii… Co więc z tym Internetem? Jak to? Zakazać! Poddać korzystanie rygorom prawnym. Czyż nie jest to tęsknota za pomieszczeniem jak w irańskim ministerstwie, z zamkniętym i będącym pod strażą komputerem? Kościół polski ma w sobie taką nieznośną tendencję, że jak sobie z czymś nie radzi, to stara się wymusić na państwie prawo, które gwarantowałoby uznanie jego racji. Z aborcją się udało, z in vitro się udaje, może więc uda się i z Internetem? Może episkopat zdecyduje się, jak z rosyjską Cerkwią, podpisać porozumienie z ajatollahami? W końcu zapobieganie dewastacji młodych głów leży we wspólnym interesie wszystkich religii.