Leszek Miller: Tajne źródła

2011-06-22 4:00

Ryszard Kalisz przedstawił projekt stanowiska komisji śledczej badającej okoliczności tragicznej śmierci Barbary Blidy i jest to kawał dobrej roboty. Propozycje Kalisza muszą być przyjęte przez komisję w drodze uchwały i będzie to pierwszy sprawdzian dla pracujących w niej posłów PO i PSL, bo to, co zrobi PiS, łatwo przewidzieć.

Za niedługo wyborcy straszeni koalicją SLD-PiS będą mogli przekonać się, komu naprawdę bliżej jest do prezesa Kaczyńskiego. Na razie Zbigniew Ziobro bąka coś jak chłopczyk złapany z rękoma pod kołdrą, a Donald Tusk bawi się setnie, pokpiwając z "krwawego jastrzębia".

Wśród wielu komentarzy oryginalną tezą popisał się Jacek Żakowski, twierdząc, że raport Kalisza postawił SLD w trudnej sytuacji. Po pierwsze, w tej partii nie lubi się mecenasa, a po drugie - Trybunał Stanu źle się kojarzy, bo wywołuje asocjacje z tajnymi więzieniami CIA. Przenikliwość tych wywodów jest porażająca, zupełnie jak w gazecie, w której pan redaktor pisuje. "Gazeta Wyborcza" uraczyła właśnie czytelników kolejnym odcinkiem serialu na ten temat. Tym razem bohaterem jest Aleksander Kwaśniewski, który nie wiedział, że w Polsce działało takie więzienie, a gdy się dowiedział i to pośrednio od G. Busha - kazał je natychmiast zamknąć. Takie właśnie sensacje mieli ujawnić redakcji trzej anonimowi politycy SLD, uczestnicy sekretnych narad i świadkowie w tajnym śledztwie.

Ponieważ "GW" przedstawiła prezydenta Kwaśniewskiego jako niedojdę, który dowiadywał się od przywódcy obcego państwa, co się u niego dzieje, postanowiłem zbadać rzecz u źródła.Po dyskretnych zabiegach nawiązałem tajne kontakty z trzema dziennikarzami "GW", uczestnikami kolegium redakcyjnego, a także narad w mniejszym gronie. Wszyscy zastrzegli sobie anonimowość, co jest w pełni zrozumiałe. Pierwszy powiedział, że strategicznym celem publikacji "GW" na temat rzekomych więzień CIA jest uderzenie w PiS, które wiedziało, ale nie powiedziało. Ściślej mówiąc, wiedzieli Lech i Jarosław Kaczyńscy oraz Zbigniew Ziobro. Wprawdzie nie wiadomo dokładnie, co wiedzieli, ale mniejsza o to. Z małego "coś" zrobi się duże COŚ i po krzyku. Najważniejszy jest dym, który może wyprze smoleńską mgłę.

Drugi dziennikarz oświadczył, że redakcja poczuła się oburzona moją wypowiedzią o "pożytecznych idiotach", którzy eksploatują temat, nie bacząc na bezpieczeństwo kraju i obecność polskich żołnierzy w Afganistanie. Oburzenie jest tym większe, że cytat pochodzi z Włodzimierza Lenina, co samo w sobie jest już obciachem. Część zespołu uważa, że prawdziwym autorem tych słów jest Józef Stalin, co czyni sytuację jeszcze bardziej przykrą. Kolejne teksty mają przykryć te bolesne konotacje. Trzeci dziennikarz oznajmił, że celem publikacji jest osłabienie SLD, co jest ulubionym zajęciem gazety. Szefostwo "GW" uznało, że sprawę rzekomych więzień CIA warto ciągnąć, bo skoro rzekoma afera Rywina tak pięknie się udała, to i ta może. Postanowiono jednak wycofać ze sprawy prezydenta Kwaśniewskiego. Co prawda przy okazji robi się z niego gamonia, ale to koszt, który dla dobra sprawy warto ponieść. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego "GW" nie zapytała o więzienia CIA prezydenta Obamę na jego warszawskiej konferencji prasowej. Przecież prezydent USA był tylko o kilkaset metrów od siedziby redakcji na ulicy Czerskiej.