Leszek Miller

i

Autor: Super Express

Leszek Miller tłumaczy, czyim reprezentantem naprawdę jest Tusk

2019-01-09 4:50

Jacek Czaputowicz obwieścił, że Donald Tusk nie jest reprezentantem Polski w Radzie Europejskiej. Pan minister ma rację. Reprezentantem naszego kraju w tym gremium jest premier Morawiecki.

Czaputowicz oznajmił również, że Tusk jest w Brukseli reprezentantem Niemiec czego dowodem mają być słowa poparcia kanclerz Niemiec dla jego kandydatury. W tym przypadku pan minister nie ma racji, bo rzeczniczką interesów Niemiec jest Angela Merkel. Gdyby jednak trzymać się logiki szefa MSZ to w pierwszej kadencji Tusk był reprezentantem Wielkiej Brytanii, a w drugiej Malty, gdyż na szefa Rady Europejskiej zgłosili go premierzy tych krajów: David Cameron i Joseph Muscat.

Malta czy Wielka Brytania w walce politycznej nie brzmią jednak tak dobrze jak Niemcy, zatem skwapliwie przyporządkowano Tuska do Berlina. Przy okazji warto wyjaśnić, że Tusk wyraża interesy 27 państw członkowskich Unii Europejskiej, co wymaga sporej ekwilibrystyki z czym obecny szef RE radzi sobie całkiem dobrze.

Zdolności akrobatyczne potrzebne są również w procesie tworzenia koalicji opozycyjnej na majowe wybory do Parlamentu Europejskiego i późniejsze do Sejmu i Senatu. Głównym problemem jest to, że spajająca siła obozu władzy jest o wiele silniejsza niż bloku opozycyjnego. Panuje w nim przekonanie, że poparcie dla poszczególnych ugrupowań w prosty sposób sumuje się w rezultat pozwalający odsunąć PiS od władzy.

W rzeczywistości bardzo rzadko w takich rachunkach 2 plus 2 równa się 4. Poza tym ma być to porozumienie antyPiS, a więc skierowane przeciwko czemuś, a nie za czymś i wysyłające komunikat z kim trzeba walczyć, a nie o co. Nic więc dziwnego, że kwestie programowe są odległe, a na pierwszy plan wysuwają się problemy organizacyjne.

Wczoraj mniejsze partie porozumiały się bez udziału PO co ma być wotum nieufności wobec Grzegorza Schetyny i humorystyczną demonstracją siły. Także wczoraj zapowiedziano utworzenie lewicowej listy bez udziału SLD za to z ugrupowaniami, które podpisały z tą partią deklarację koalicyjną na wybory samorządowe i do Parlamentu Europejskiego. Tamte podpisy już nie są ważne, bo jak powiedział niezmordowany Piotr Ikonowicz listę tworzy prawdziwa lewica, która przyzwyczajona jest do pływania pod prąd, a SLD jak zdechła ryba płynie z prądem. Jeśli Jarosław Kaczyński ma chęć na to wszystko patrzeć jego twarz musi tonąć w szczerym i szerokim uśmiechu.