Poza tym w Polsce bloki z wielkiej płyty od lat są ocieplane własnym sumptem przez samorządy i właścicieli mieszkań. Owszem – byłoby znacznie łatwiej, gdyby rząd uzyskał w Unii Europejskiej należne nam środki z Krajowego Planu Odbudowy. Jak wiadomo z powodu oślego uporu i skłonności do zamordyzmu PiS nie chce ustąpić w kwestii praworządności. A ponieważ Unia to demokracja, a nie zamordyzm, to pieniędzy nie ma i żadne bajdurzenia tego nie zmienią. Zamiast więc robić co do niego należy Morawiecki jeździ po kraju i czaruje publiczność swoimi rzekomymi sukcesami. Premier nie jest oczywiście sam. Towarzyszy mu całe rządowe stado „dobroczyńców”, którzy rozdają uśmiechy, uściski i prezenty. Niektóre po wielokroć, jak na przykład mosty w Tylmanowej i Szczawie – w chwili oddania do użytku od dawna używane - wozy strażackie od miesięcy będące już w służbie, radiowozy, a nawet – czego dokonała pani Szydło - zapora w Świnnej Porębie, którą wcześniej otworzyła Platforma Obywatelska. Nie trzeba dodawać – wszyscy znamy to aż za dobrze – że na ogół ta „dobroczynność” i „szczodrość” ma miejsce w okręgach wyborczych, z których kandydują ci, którzy otwierają, wręczają kluczyki do samochodów albo tekturowe czeki.
Proceder ma charakter zorganizowany i jest dowodem braku równowagi między możliwościami kandydatów władzy, a kandydatami opozycyjnymi. Co więcej sama istota wyborów jest przez to zakłócona. Nie tylko nie będą równe -kandydaci opozycji mają jaskrawo gorsze szanse pod względem możliwości finansowych, dostępu do mediów publicznych itp., tajne bo odmowa wzięcia karty referendalnej będzie widoczna, proporcjonalne jako, że Sejm nie dostosował liczby posłów wybieranych w poszczególnych okręgach do liczby mieszkańców, ani też powszechne poprzez ograniczony dostęp do lokali wyborczych za granicą. Nic więc dziwnego, że zbliżające się wybory będą pilnowane przez 50 tys. wolontariuszy zmobilizowanych przez Koalicję Obywatelską oraz przez obserwatorów i ekspertów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Liczni członkowie PiS są oburzeni, że Polska jest traktowana jak Kazachstan, Turkmenistan, Tadżykistan czy Uzbekistan. Gdy na nich patrzę, to mam wrażenie, że wielu i tak jest przeszacowanych.