Leszek Miller: Grad ze Śmietanką

2012-07-25 4:00

Nagrywanie swoich gości należy do dynamicznie rozwijającej się dziedziny naszego życia politycznego. Nie wiem, czy Adam Michnik - prekursor tego obyczaju, zdawał sobie sprawę, że zyska aż tylu naśladowców. Tym razem padło na PSL. Dzięki ukrytej kamerze bohater ostatnich dni Andrzej Śmietanko ma szansę wejść do ponadstuletniej historii ruchu ludowego jako ten, który PSL nie tylko wstrząsnął, ale i zamieszał.

Przy okazji kolejnego nagrania porównuje się sprawę Rywina z aferą Serafina. Nic bardziej błędnego. Poza tym, iż w obu przypadkach gospodarz nagrał gościa i taśma została przetrzymana przez kilka miesięcy, obie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. Śmieszą mnie opowieści, jak to komisja śledcza w sprawie tzw. afery Rywina "ujawniła mechanizmy władzy". Komisja śledcza odsłoniła przede wszystkim prowadzony na niespotykaną skalę lobbing prywatnych mediów, skierowany przeciwko ustawie i rządowi, z wykorzystaniem donosów do zagranicznych środków przekazu i bezprecedensowych listów pisanych przez amerykańskich polityków i współwłaścicieli Agory do premiera polskiego rządu, oczekujących rozwiązań zgodnych z interesem koncernu, a nie polską racją stanu.

Śmietanko nawarzył piwa, ale wypić musi je Donald Tusk. Premier zapowiedział już, iż zacznie myśleć nad zupełnie inną metodą wyłaniania kandydatów do pracy w spółkach Skarbu Państwa. Taką mianowicie, która raz na zawsze utnie wszelkie polityczne kombinacje. Trzeba trafu, że tę propaństwową wzniosłość Donald Tusk ogłosił po nominowaniu na szefa spółki odpowiedzialnej za budowę pierwszej polskiej elektrowni atomowej Aleksandra Grada, niedawnego ministra w swoim rządzie i partyjnego towarzysza. Gdy go zapytano, czy nie widzi sprzeczności między tym, co opinia publiczna słyszy, a tym, co widzi, odpowiedział, że nie widzi. Na stanowisko szefa państwowej spółki, która ma zbudować polską elektrownię atomową, nie ogłoszono konkursu, nie poczyniono najmniejszego wysiłku, żeby wybrać rzeczywiście najlepszego pod każdym względem kandydata. Nawet nie starano się udawać, że szuka się rozwiązania optymalnego. Ogłoszono, że optymalny jest Grad i kropka.

Przy okazji premier nie poinformował, że pan Grad będzie teraz zarabiał 110 tys. złotych miesięcznie. Media wyciągnęły także inne przykłady partyjno-rodzinnego rozdawnictwa posad w wykonaniu członków PO, jak wiadomo wybitnych poszukiwaczy belek w cudzych oczach. Ledwie więc afera z PSL w roli głównej potrwała parę dni, a już okazało się, że pan Śmietanko to w porównaniu z panem Gradem cienki Bolek. W przeciwieństwie do ludowców to, co prezentuje PO, to metody wysoko uprzemysłowione. W ubiegłym roku 80 tys. absolwentów szkół i wyższych uczelni było bez pracy i dokładnie o tyle, o 80 tys. urzędników wzrosło zatrudnienie w administracji publicznej. To jest taśma produkcyjna ze swojakami. Co więc zrobić, żeby to jakoś opanować? Proponuję wyciągnąć wnioski z pojedynczych nagrań ukrytymi kamerami i założyć oficjalny, rządowy, całodobowy monitoring stanowisk. Można nawet nadać mu imię kogoś z prekursorów tej niełatwej sztuki: Adama Michnika, Zbigniewa Ziobry czy Renaty Beger. Skończmy z amatorszczyzną, z dziadostwem obrazu i dźwięku. Nagrywajmy w stereo i w kolorze, a nawet w HD.