Nie ma w tej chwili w Polsce pilniejszego zadania, jak odsunięcie PiS od władzy, zabranie z ich rąk naszego wspólnego państwa, zanim je do końca zniszczą. W ustroju demokratycznym jedyną drogą, która może prowadzić do tego celu są wybory. Dopóki jednak PiS rządzi, nie ma o tym mowy. Tymczasem Zjednoczona Prawica po raz pierwszy drży w posadach. Po raz pierwszy od pięciu lat monolit PiS znaczą pęknięcia. Stosunki Gowina z Kaczyńskim są skończone.
To dobry moment, by poważne relacje z Gowinem nawiązała opozycja. Dzięki niemu bowiem odsunięcie PiS-u od władzy byłoby możliwe. Dlatego podążając tropem pewnego Burbona Gowin wart jest mszy. Jasne, że gdyby on zdecydował się na współpracę z opozycją, ryzykowałby bardzo dużo. Dlatego cena musiałby być wysoka - stanowisko Prezesa Rady Ministrów. Gdyby taką wiarygodną ofertę otrzymał, mógłby się on nad tym zastanawiać. A to całkowicie zmieniałoby sytuację. Ukształtowałaby się inna większość parlamentarna. Mogłaby ona zmienić marszałka i prezydium Sejmu, a potem w drodze konstruktywnego wotum nieufności, przeprowadzić zmianę Prezesa Rady Ministrów.
Nie wiem, czy to jest w ogóle brane pod uwagę, ale polityka zawsze oparta jest na rachunku zysków i strat. Wiem także, że każdy pełnokrwisty polityk marzy w skrytości ducha o tym, żeby zasiąść na fotelu premiera. Pełnokrwista opozycja też powinna to wiedzieć. Jak się potem układać, co komu, za ile – na wszystko będzie czas. Zresztą ja mawiał Piłsudski, z traktatami jest tak samo jak z kwiatami i dziewictwem. To trwa tyle, ile trwa. Teraz najważniejsze jest odsunąć Kaczyńskiego od władzy…
Tymczasem PO kłóci się między sobą o aborcję, w SLD rządzi lider, któremu już dawno skończyła się kadencja, PSL jak zwykle kombinuje gdzie ugrać coś dla siebie i na czym, a Kukiz koncertuje u prezydenta. Po drodze zaś kolejne gwiazdeczki polskiego parlamentaryzmu przechwytuje Szymon Hołownia, aktualny mistrz Polski w zarzucaniu sieci na tułające się rybki. Granice politycznej niedojrzałości są doprawdy nieskończone.