Zgodnie z tą logiką rosyjską propagandę najpełniej uprawia GUS, który w swoim raporcie przedstawił ponury obraz polskiej biedy. Zgodnie z nim prawie 3 mln Polaków żyje w skrajnym ubóstwie, a ich wydatki nie przekraczały minimum egzystencji. Zasięg ubóstwa skrajnego na wsi jest ponad dwukrotnie wyższy niż w miastach. Polska bieda przekłada się na sytuację najmłodszych i według GUS w skrajnej biedzie żyje ponad 10 proc. osób w wieku od 0 do 17 lat. A więc co dziesiąty Polak do 17. roku życia ma poziom dochodów, który powoduje jego biologiczne wyniszczenie. Dzieje się to w kraju będącym członkiem UE, który przez panią premier prezentowany jest jako kraj oszałamiającego sukcesu. Nie bacząc na to i wysługując się bezwstydnie Putinowi, GUS poinformował, że w 2014 r. aż w połowie województw, w tym w regionach północnej i zachodniej Polski, bieda była większa niż rok wcześniej. Lubuskie, dolnośląskie, warmińsko-mazurskie, zachodnio-pomorskie - to dawne Ziemie Odzyskane, zasiedlane przez osadników, to tereny, na których zakładano PGR-y. Przez lata towarzyszące im zakłady naprawcze, przetwórcze były jedynymi pracodawcami w okolicy. Ale w 1990 roku Leszek Balcerowicz wydał na nie wyrok śmierci. Sposób likwidacji PGR-ów to czarna karta w historii Unii Wolności i pozostałych wielbicieli nadwiślańskiego liberalizmu. Przytoczone tu dane GUS świadczą o tym, że nawet po ćwierć wieku ludność zamieszkująca tereny popegeerowskie ponosi skutki tamtych nieludzkich decyzji. Skazani wówczas na biedę, do dziś żyją w jej uścisku. Można od nich odwracać wzrok, można kpić z tych, którzy się o nich upominają, ale oni są. Do głodujących dzieci w stylu red. Paradowskiej nawiązał także Wiesław Dębski, obecnie komentator Wirtualnej Polski, wcześniej grabarz "Trybuny". Urok Dębskiego na tym między innymi polega, że niezależnie, o czym pisze, zawsze kończy na mnie, choć tym razem dodatkowo rekomenduje wyborcom lewicy mieszczącą się w pokoju z kuchnią partię "Razem". Choć różnica między Janiną Paradowską a Wiesławem Dębskim jest mniej więcej taka, jak między Realem Madryt a. mniejsza już o to - w kwestii głodujących dzieci grają do jednej bramki. Tyle że do własnej. Te zjadliwe strzały wymierzone we mnie w rzeczywistości trafiają w pożal się Boże łuczników.
Zobacz: Marek Król: Striptiz troski