Wybory 2020 Donald Tusk zagłosował z żoną i córką

i

Autor: Marcin Gadomski Wybory 2020 Donald Tusk zagłosował z żoną i córką

Mocno wstydliwa historia dla Tuska. Wspomina ją legendarny poseł

2020-11-09 13:20

Już 12 listopada w księgarniach pojawi się książka Romana Koseckiego pt. "Niczego nie żałuję". Były reprezentant Polski w piłce nożnej dał się niegdyś skusić na start z list Platformy Obywatelskiej i był dumnym parlamentarzystą przez wiele lat. W swojej biografii wspomina on m.in. te lata. Niektóre opowieści o sejmowych kolegach mogą szokować (np. jeden z nich przemawiał z sejmowej mównicy po spożyciu alkoholu). Jedna z nich dotyczy Donalda Tuska i nie przedstawia ona byłego premiera w pozytywnym świetle...

Roman Kosecki wystąpił w reprezentacji Polski 69 razy, a po zakończeniu kariery był m.in. posłem na Sejm czterech kadencji. 12 listopada premierę mieć będzie jego książka, którą napisał razem z dziennikarzami Onetu oraz "Przeglądu Sportowego": Dariuszem Faronem i Dariuszem Dobkiem. Poza barwnymi wspomnieniami ze swojej kariery zawodniczej (np. zgrupowanie kadry w hotelu, w którym mieścił się również klub go-go) w książce znajdują się też te z sejmowych ław. Kosecki nie omieszkał przypomnieć postaci Janusza Wójcika, który dostał się do parlamentu z list Samoobrony. – Znaliśmy się z czasów mojej kariery sportowej i myślałem, że „Wójt” niczym mnie już nie zaskoczy. Grubo się myliłem. Pewnego dnia zaprosił mnie do swojego gabinetu.– Witaj, Kosa, w moim królestwie. Tryśnijmy sobie po setce wódki! Napiliśmy się, a potem „Wójt”... przemawiał w sejmie. Troszkę plątał mu się język. Janusz miał zawsze dobrze wyposażoną lodówkę. Lubiliśmy czasem powspominać stare czasy przy cygarku i czymś mocniejszym.

Express Biedrzyckiej - Renata Beger: Nie wierzę w samobójstwo Leppera. Prawdopodobnie miał papiery na Tuska i Pawlaka

Z drużyną sejmową jeździliśmy po całym świecie, a występowali w niej politycy różnych partii. W ławach poselskich niektórzy byli rywalami, ale na boisku stanowiliśmy zespół. Gdy przyjechaliśmy na mecz do Rosji, gospodarze rozłożyli ogromne boisko na placu Czerwonym. Miałem pecha, bo krył mnie mistrz olimpijski w judo. Facet przez całe spotkanie ostro skrobał mnie po kostkach i myślał chyba, że się przestraszę. Po którymś brutalnym faulu uznałem, że miarka się przebrała. Złapałem Rosjanina za jądra, a w odpowiedzi usłyszałem przeraźliwy krzyk. Judoka ryknął niczym rosyjski niedźwiedź. Numer bardzo spodobał się rezerwowym rywali, którzy tarzali się na ławce ze śmiechu. Po meczu mistrz od razu mnie odnalazł. Myślałem, że powali mnie na murawę jakimś rzutem, ale już się nie gniewał. – Cholera, ale mnie załatwiłeś! To była moja najgorsza walka w życiu! – wspominał Kosecki.

Kosecki, choć nigdy nie wstąpił do Platformy Obywatelskiej, nie omieszkał przypomnieć paru historii z prominentnymi działaczami tej partii w roli głównej. – Innym razem polecieliśmy do Włoch z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, by rozegrać mecz reprezentacji polskiego parlamentu przeciwko kolegom z Półwyspu Apenińskiego. Spotkanie sędziował Zbigniew Boniek. Byłem strasznie wkurzony, bo nie przypadła mi do gustu nasza taktyka. Kilku kolegów miało bardzo dziwny plan. – Panowie, gramy wszystkie piłki na Donalda! Musi coś strzelić! – Jak to na Donalda? Grajcie do mnie! Przecież jestem lepszy. Nie wpieprzam się do waszych przemówień, ale na boisku rządzę ja – zaprotestowałem. Niestety mieli mnie gdzieś, ale taktyka przyniosła skutek. Zlaliśmy Włochów niemiłosiernie, głównie dzięki bramkom Tuska. Kiedy siedzieliśmy po meczu przy winku, Czarek Kucharski śmiał się, że drużyna sejmowa wcale nie potrzebuje do zwycięstw Koseckiego – relacjonował, wspominając byłego premiera, który jak pamiętamy, uwielbiał "haratać w gałę".

Drugi z historii o Donaldzie Tusku stawia go jednak w mniej pozytywnym świetle. Okazuje się, że były premier "miał hopla na punkcie zwycięstw" i wyrównywał w nieelegancki sposób rachunki na boisku. – Schetyna i Tusk mieli hopla na punkcie wygrywania. Zazwyczaj występowali w jednej drużynie i wtedy wiedzieliśmy, że nie ma odpuszczania. W przypadku ostrych fauli na Tusku Schetyna ruszał z pretensjami, ale cóż, taki jest przecież futbol. Czasem wycinało się gościa równo z trawą, nie patrząc na to, czy jest posłem, polskim premierem, czy prezydentem Trynidadu i Tobago. Na boisku wszyscy są równi. Michał Listkiewicz opowiadał kiedyś, jak sędziował mecz pokazowy z udziałem Tuska. Redaktor Tomasz Wołek, z którym premier znał się od lat, ostro go zahaczył. „Listek” już leciał z kartką, ale Tusk podbiegł i złapał go za rękę: „Niech pan go nie karze, sam go załatwię”. Po chwili ostro wyciął Wołka w rewanżu – wspominał Kosecki.