Były prezydent Aleksander Kwaśniewski i jego byli ministrowie spotkali się w małym bistro na warszawskim Powiślu. Kuchnia włoska, trunki - duży wybór, ceny warszawskie. Panowie zjedli z apetytem, z umiarem spróbowali winka (Kalisz nie pił, bo prowadził) i rozmawiali. Całe dwie godziny. Ale o czym? O nowej partii?
- Spotykamy się, bo się lubimy. To jedyny komunikat z naszej strony - mówi b. prezydencki rzecznik Dariusz Szymczycha.
Zobacz: Pijane żony posłów PiS zrobiły AWANTURĘ w samolocie i prawie pobiły stewardessę?!
Pozostają nam tylko domysły. To nie jest trudne. Przede wszystkim wszyscy trzej panowie są dziś jakby poza czasem - każdy z nich swoje pięć minut już miał. Kolejne inicjatywy b. prezydenta Kwaśniewskiego czy pomysły Kalisza przegrywają. Teraz jednak, żeby dalej istnieć w polityce, muszą mocno spiąć pośladki.
Najpierw przecież są wybory samorządowe, w przyszłym roku parlamentarne i prezydenckie. Jeśli ktoś nie znajdzie się w Sejmie i w rządzie, to wypadnie z polityki jak np. Jan Maria Rokita (55 l.).
- Kwaśniewski i Kalisz są w próżni i dobrze o tym wiedzą - ocenia prof. Rafał Chwedoruk (45 l.). - Ich problem polega na tym, że muszą zrobić tak jak Dariusz Rosati albo Bartosz Arłukowicz i przejść do PO. Mają jednak wybór. Mogą wrócić do Leszka Millera. Jednak czy w PO lub w SLD tak naprawdę ktoś na nich jeszcze czeka? - zastanawia się politolog.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail