Marek Kuchciński zdecydował się samemu ustąpić ze stanowiska marszałka Sejmu po tym, jak Radio ZET ujawniło tzw. "aferę samolotową". Dziennikarze ustalili, że Kuchciński zabierał na pokłady rządowych samolotów członków swojej rodziny - żonę, dzieci, siostrę - oraz partyjnych kolegów. Łącznie miało się odbyć 23 takich kontrowersyjnych lotów. Mimo to, jak ustalił właśnie portal Wirtualna Polska, jeszcze przez trzy miesiące pobierał on wynagrodzenie przynależne marszałkowi czyli 17 tys. zł miesięcznie. Dopiero od 9 listopada przysługiwała mu już zwykła poselska pensja (ok. 8 tys. zł brutto) wraz z dodatkiem za pełnienie funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Łączności z Polakami za Granicą.
Zobacz: Mądrzejsi ludzie głosują na PiS? Terlecki ZBLEDNIE jak zobaczy wyniki tej sondy
- Marszałek Sejmu Marek Kuchciński po zaprzestaniu pełnienia funkcji nie otrzymał odprawy. Jednocześnie na podstawie ustawy z 31 lipca 1981 r. o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe art. 5 ust.1 pkt. 3 otrzymywał przez trzy miesiące wynagrodzenie w wysokości przysługującej Marszałkowi Sejmu - potwierdziło te doniesienia Centrum Informacyjne Sejmu.
Sejmowe przepisy mówią o tym, że prawo do dotychczasowego wynagrodzenia mają osoby "odwołane z kierowniczych stanowisk państwowych oraz osoby, które zaprzestały wykonywania funkcji wskutek upływu kadencji". Tymczasem Kuchciński ze stanowiska zrezygnował sam. Czy więc doszło do złamania prawa? Konstytucjonaliści są w tej sprawie podzieleni. Prof. Marcin Matczak powiedział WP, że sytuacja ta jest dla niego problematyczna. - Wydatkowanie publicznych pieniędzy powinno być poddane ścisłym regułom i dla każdej wypłaty publicznych pieniędzy musi być jasna i precyzyjnie wyrażona podstawa prawna. Dla sytuacji odwołania i upływu kadencji podstawa jasna jest. Dla rezygnacji takiej podstawy do wypłaty nie ma - tłumaczył. Innego zdania jest z kolei mec. Piotr Schramm, według którego wybór nowego marszałka (Elżbiety Witek) można uznać za równoznaczny z odwołaniem Marka Kuchcińskiego.