Prawo i Sprawiedliwość co prawda wygrało wybory w 2023 roku, ale zdobyło zbyt małą liczbę mandatów, by liczyć na rządy. Misja Mateusza Morawieckiego, by pozyskać poparcie dla swego nowego rządu okazała się niewypałem i w ten sposób parlament przeszedł do tzw. drugiego kroku konstytucyjnego. Sejm wybrał Donalda Tuska na premiera, który stanął na czele koalicji rządu KO-Trzeciej Drogi oraz Lewicy. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość wciąż próbuje się otrząsnąć po szoku. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ nowa władza rozpoczęła swoje rządy od zmian w Telewizji Polskiej, co jeszcze bardziej pogorszyło nastroje w prawicowej partii. Wiele wskazuje jednak na to, że Jarosław Kaczyński nie planuje spektakularnych rozliczeń i w zaciszu gabinetów planuje kampanię na zbliżające się wybory samorządowe i oraz do Parlamentu Europejskiego. Nie oznacza to jednak, że w PiS brakuje dyskusji o przyszłości partii. Jedną z najciekawszych kwestii dotyczy ewentualnego następcy Jarosława Kaczyńskiego. W piątkowy poranek (12 stycznia) był o to pytany były premier, Mateusz Morawiecki.
- Chciałbym, żeby pan prezes jak najdłużej był szefem PiS. Spajał nasz obóz, a potem chciałbym również wystartować w tym zaszczytnym wyścigu, w tej konkurencji - zadeklarował były szef rządu. Dopytywany czy to oznacza, że chciałby przejąć funkcję szefa PiS, Morawiecki odparł: tak.
Mateusz Morawiecki był również pytany o zbliżające się wybory prezydenckie, które odbędą się w 2025 roku. Jak zadeklarował, Prawo i Sprawiedliwość wybierze swego kandydata za około 10 miesięcy.
W galerii poniżej zobaczycie protest polityków PiS przeciwko osadzeniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w areszcie: