- Sikanie i puszczanie bąków też są naturalne, a jednak umówiliśmy się, że nie oddajemy się im publicznie. Zatem na publiczne karmienie piersią też musielibyśmy się umówić. A nie szantażować tych, którzy sobie tego nie życzą - otwarcie skomentował Marek Migalski. I dorzucił, że kobiecych piersi nie ma ochoty oglądać w restauracji w czasie spożywania posiłków: - Pozwoliłem sobie na uwagę, że choć rozumiem racje matek, to jednak chciałbym, żeby one zrozumiały racje takich osób, jak ja, które nie życzą sobie, by kobiety wyciągały nad moim talerzem cycek. Swoimi słowami wywołał burze w sieci. Dyskusja na temat wpisu Migalskiego doszła do uszu krakowskiego jezuity Grzegorza Kramera. Duchowny postanowił zwrócić uwagę Migalskiemu na Facebooku. Po pierwsze zwrócił uwagę na to, że podobnie jak politolog dzieci nie ma i wielokrotnie złapał się na tym, że obecność najmłodszych go denerwuje. - Kiedyś nawet wkurzały mnie kobiety karmiące piersią w miejscach publicznych (różnych). Ale wie Pan co? Z tego wkurzenia się wyrasta, kiedy człowiek dojrzewa i dorośleje - ostro napisał jezuita. - Panie Marku, niech Pan weźmie na luz, bo jak to Pan określił "cycki" nie śmierdzą, jak inna część ciała po oddaniu serii bąków. Serio to się bardzo różni. I Panie Marku, myślę, że właśnie w naszej przestrzeni publicznej bardzo brakuje takiego naturalnego piękna jakim jest karmiąca matka - skomentował Kramer. Myślicie, że Migalski posłucha rad ojca jezuity?
Zobacz: Migalski porównał karmienie piersią do PUSZCZANIA BĄKÓW!