24 lutego wojska Federacji Rosyjskiej pod wodzą Władimira Putina (70 l.) rozpoczęły krwawą inwazję na Ukrainie, która do tej pory pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych. Problem ze wskazaniem winnego ma jednak papież Franciszek. „Napawa mnie bólem to, co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” – pisał Franciszek 4 kwietnia, a dwa dni później watykański sekretarz stanu powiedział, że dalsze dozbrajanie walczących Ukraińców „może wywołać eskalację, której nie będzie się w stanie kontrolować”.
>>>Fala oburzenia po słowach papieża o Buczy. Wierni mają dość, nawet Pawłowicz zareagowała
– Postawa Franciszka jest zaskakująca i negatywna. Mówię to z wielką przykrością jako ksiądz katolicki uznający władzę papieską – twierdzi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Popularny działacz i aktywista przypomina, że w dogmacie kościelnym istnieje pojęcie „wojny sprawiedliwej”. – Wybitni święci, jak Augustyn czy Tomasz, mówili, że w chwili ataku jest pełne prawo napadniętego, żeby się bronić. Natomiast dwa lata temu papież Franciszek w swojej encyklice nazwał każdą wojnę złem. Ale teraz jest pytanie, czy nie ma różnicy między napadniętym i agresorem? Kolejne działania papieża stawiają tu znak równości. Niestety, dziś papież jest bardziej politykiem, niż świadkiem ewangelii – komentuje ks. Isakowicz-Zaleski, który proponuje papieżowi pielgrzymkę do Ukrainy, by nabrać pewności, kto stoi po stronie dobra, a kto sieje zło, śmierć i zniszczenie.
>>>Ks. Isakowicz-Zaleski miażdży abp Wiktora Skworca. "Winien być metropolitą jak najkrócej"
>>>Papież Franciszek przyjedzie na Ukrainę? "Jestem gotów"