Awantura wywołana przez Henrykę Krzywonos jest w istocie buńczucznością "baby z bloku". Jest mentalnością "baby z bloku", jest jej emanacją. Niekoniecznie bardzo inteligentnej, dyplomatycznej, subtelnej, ale za to ludycznie przebojowej i przekonanej o własnej sile. O nie, nie zamierzam tu bronić Lecha Wałęsy. Jego riposty w tej żenującej sprawie są esencją Białoszewskiej "baby z bloku". To jest już poziom wymiany myśli, poglądów, argumentów, sąsiadujący wprost z "braniem się za kudły". Nie, nie, ja nie narzekam na to widowisko. Oprócz czytania poezji lubię od czasu do czasu pooglądać wrestling czy też zapasy pań w kisielu, żeby po raz milionowy powiedzieć samemu sobie: "To niemożliwe, żeby ludzie robili takie rzeczy". Ludzie, w tym legendy Solidarności, robią jednak takie rzeczy, Henryka Krzywonos mówi jednak pośrednio, że "wystarczy ruch rzęs ", a Lech Wałęsa w odpowiedzi robi klasyczne Mironowskie "Zjeżyłymy" (z tym, że nie "cofłymy"). Niełatwo uwierzyć, że osoby publiczne, znane i cenione, z taką łatwością przekroczyły rynsztok pluskający żenadą. Ratunek tylko w Mironie
Sławomir Jastrzębowski: Krzywonos, Wałęsa i poezja Białoszewskiego
2013-05-22
4:00
Czytajcie poezję Drodzy Czytelnicy, uczcie się jej strof, bo to ona, wieczna, piękna, uniwersalna najpełniej objaśnia świat. Weźmy genialnego w swej odrębności Mirona Białoszewskiego i kilka jego wersów. "Ja baba z bloku/ Mam blok na oku/ Wystarczy ruch rzęs/i blok rozchrzaniony jest". I jeszcze te: "Stałam pod blokiem/Szła baba z kokiem/ Zmierzyłymy się oczami/I futrami/Zjeżyłymy/I cofłymy". Nie znam w polskiej literaturze utworu, który syntetyczniej i pełniej tłumaczyłby istotę sporu na linii Henryka Krzywonos, Lech Wałęsa i - gdzieś w tle - Bogdan Borusewicz.