"Super Express": - Krytycznie odniosła się pani do propozycji kard. Kazimierza Nycza i Caritas Polska stworzenia korytarzy humanitarnych dla uchodźców. Dlaczego?
Krystyna Pawłowicz: - Nawet nie wiedziałam, że to ich propozycja. Byłam w tym czasie za granicą, wyczytałam gdzieś w prasie, że jest taki pomysł.
- A dlaczego się pani ten pomysł nie podoba?
- Jest udowodnione, że skuteczna i tania pomoc, to pomoc na miejscu. Natomiast przewożenie ludzi, osadzanie ich w danym kraju, to tworzenie różnego rodzaju problemów - społecznych, ekonomicznych, kulturowych. Jednocześnie wyrywa się tych ludzi z ich środowiska, ich domów. Z drugiej strony badania pokazują, że najzwyczajniej w świecie Polacy boją się przyjmowania muzułmanów do Polski. Sam pan wie, i nie trzeba udowadniać, że jesteśmy wyspą na mapie Europy, że nie było u nas ani jednego zamachu terrorystycznego. Nie ma możliwości sprawdzenia, kto wymaga pomocy, a kto nie. Przywiezienie grup imigranckich to ogromne ryzyko. Potem trzeba będzie dowozić ich rodziny, bo prawo międzynarodowe wyraźnie to precyzuje. Dlatego nie widzę powodu, by robić jakieś wyłomy w dotychczasowej polityce.
- Ale przyzna pani, że na Bliskim Wschodzie trwa krwawa wojna, wśród tych ludzi, którzy przybywają do Europy, są prawdziwi uchodźcy uciekający przed wojną. Chyba należy im pomóc?
- Najskuteczniejszą formą pomocy jest pomoc taka, jaką świadczy polski rząd i fundacja Pomoc Kościołowi w potrzebie, czyli na miejscu. Wszelkie inne formy gniewają Polaków. Muszę powiedzieć, że jestem wyrazicielem ogromnej ilości płaczów, żądań i próśb, by robić wszystko, żeby do Polski nie przenieść tej tradycji zwożenia ludzi ze świata. Należy dążyć do zakończenia wojny tam, na miejscu podjąć działania mające na celu odbudowę ludzkich domów, życia, szpitali. Nie ma żadnego powodu, by kogoś tu ściągać. Nie rozumiem, dlaczego mimo że Polska pomaga, tak ktoś naciska, by ściągać kogoś do Polski.
- Z powodu chrześcijańskiej miłości bliźniego?
- Ale to nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Wiarą. Przecież w kościele dajemy na tacę i wspieramy w ten sposób chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Nie zgadzając się na przyjmowanie uchodźców, wyrażam obawy milionów Polaków, którzy patrzą na to, co dzieje się w Europie Zachodniej. Moim zdaniem sprawa jest oczywista. Pomoc na miejscu jest tańsza, skuteczniejsza, nie rodzi problemów społecznych.
- Kardynał Nycz oraz Caritas Polska mają inne zdanie.
- Kto by to nie był, kto by nie wystąpił z taką inicjatywą, szkodzi obecnemu rządowi. To nie jest pierwszorzędny argument, ale równie ważny, bo to pierwszy rząd, który broni wartości chrześcijańskich będących fundamentem naszej polskiej kultury. Mam prawo bronić katolicyzmu, polskiej kultury, tożsamości. Nie mam nic przeciwko tym ludziom, ale uważam, że jest skuteczniejszy sposób obrony i pomocy, i Polska się z niego wywiązuje. Wpuszczanie kogokolwiek jest też niezwykle jątrzące i denerwuje ludzi.
- Przypominana jest jednak ewangeliczna przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, który pomógł pobitemu i poranionemu obcokrajowcowi. Czy my również nie powinniśmy działać w ten sposób?
- Ale proszę sobie przypomnieć, że Samarytanin opatrzył ciężko pobitego człowieka na drodze, zapłacił pieniądze za jego dalsze leczenie w gospodzie i poszedł dalej. Nie zabrał jednak tego człowieka do swojego domu! Nie przyprowadził z ulicy do swojej żony i córek obcej osoby. Uratował mu za to życie, pomógł ozdrowieć, wracając z podróży odwiedził, sprawdził, jak się czuje. Więc naszym obowiązkiem jest pomóc człowiekowi tam, gdzie on jest. A nie zapraszać go do siebie.
Zobacz także: Haniebny wpis o Gronkiewicz-Waltz na antenie TVP!