- Mój czas w polityce w te Święta dobiegł końca – teraz młodzi – napisała na Twitterze Krystyna Pawłowicz. - Chcę swą polityczną aktywność zakończyć – mam dużo spraw do załatwienia, życiowego zakończenia i uporządkowania – tłumaczyła posłanka i dodała, że ma problemy zdrowotne z kręgosłupem. Podobno czeka ją rehabilitacja. Wydaje się jednak, że deklaracja Pawłowicz nie jest przypadkowa, a jej przyczyny są zupełnie inne…
Ponad tydzień temu na wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS, Jarosław Kaczyński dał swoim podwładnym jasny przekaz: koniec z agresją w debacie publicznej. Prezes miał w bardzo mocnych słowach zabronić swoim posłom używania „knajackiego języka” i zapowiedział, że wszelka ich aktywność w mediach społecznościowych będzie od teraz szczegółowo obserwowana. Zagroził, że jeśli ktoś nie dostosuje się do nowych zasad, może zapomnieć o miejscu na listach wyborczych. Nie jest tajemnicą, że jednym z polityków PiS-u, kojarzonych z kontrowersyjnymi wypowiedziami jest właśnie Krystyna Pawłowicz. - Nie miała wyjścia, musiała odejść – mówi nam jeden z posłów partii rządzącej.
Opozycja nie wierzy w to, że Pawłowicz żegna się z polityką na stałe. - Jej odejście to jest zabieg. Dokładnie w ten sam sposób chowano pana Antoniego Macierewicza (70 l.) – mówi Marcin Kierwiński (42 l.) z PO. Krystyna Pawłowicz zapowiada, że w Sejmie będzie pracować do końca tej kadencji.