Krajem rządzi jedna partia. Są w niej razem Rydzyk i Napieralski

2010-06-30 4:00

Czy środowiska feministyczne znalazły godnego reprezentanta w osobie któregoś z kandydatów do prezydenckiego fotela? Na łamach "SE" zastanawia się nad tym pisarka o przekonaniach feministycznych Krystyna Kofta

- Na kogo zagłosują polskie feministki?

- Brałam aktywny udział w Kongresie Kobiet, ale nigdy nie należałam do feministycznych organizacji. Prezentuję feminizm wrodzony. Żaden z kandydatów na prezydenta nie odpowiada mi całkowicie. Żaden z nich nie może też odpowiadać zwolennikom ostrego feminizmu. Pójdę jednak na wybory i... zagłosuję na Bronisława Komorowskiego. Tylko dlatego, że mam wrażenie, że jest reformowalny - że można go przekonać do postulatów feministycznych. Zdumiało mnie, jak na Kongresie Kobiet wypowiedział się na temat parytetu w tym duchu, że 35 proc. parytet podpisałby natychmiast, natomiast jeśli dostanie ustawę, w której będzie mowa o 50-proc. parytecie, to nie będzie protestował. Cóż, jeżeli obejmie najwyższy urząd w kraju, będziemy go trzymać za słowo. Zaufam mu, choć moje poglądy mógłby reprezentować tylko lewicowy prezydent. Niestety, dziś w Polsce nie ma nawet prawdziwie lewicowej partii. Idea polskiej lewicy to bycie na lewo od Komorowskiego. Mam wrażenie, że Polską rządzi jedna partia. Na jej prawym skrzydle jest PiS słuchaczy rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka, dalej jest PiS umiarkowany pod postacią uaktywnionych na czas kampanii wyborczej Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Pawła Poncyljusza, dalej jest zaściankowość Jarosława Gowina, później bezpośrednie otoczenie Tuska, Palikot, no i Napieralski jako kontinuum.

- Dlatego przy urnie wyborczej zastosuje się pani do zasady: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ale czemu "mniejszym złem" dla feministki nie miałby być Jarosław Kaczyński, który w swojej partii powierzył kobietom wiele odpowiedzialnych funkcji?

- Bardzo cenię i lubię Joannę Kluzik-Rostkowską - to świetna kobieta. Nie należę też do tych ludzi, którzy podejrzewają, że przemiana Jarosława Kaczyńskiego to fałsz. Ja jak najbardziej wierzę, że osobista tragedia, której doświadczył, zmieniła go. Tylko nie wiem, w którą stronę. I tego ustalić nie potrafię. Bo może Kluzik-Rostkowska i Poncyljusz to tylko zręczna manipulacja? I może przemiana nie jest przemianą w łagodność?

Krystyna Kofta

Pisarka i plastyczka