Jeszcze na początku roku Konfederacja powoli, acz pewnie wspinała się w sondażach poparcia dla partii politycznych. Mozolnie wywalczone zaufanie spadło na łeb, na szyję po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Z poziomu 9–11 proc. do granicy progu wyborczego.
Nie ma wątpliwości, że narracja Korwina, Brauna i części Konfederacji, uważana przez wielu za prokremlowską, jest jednym z głównych powodów tego drastycznego spadku poparcia – ocenia w rozmowie z „Super Expressem” prof. Kazimierz Kik.
Do tych samych wniosków dochodzą inni członkowie Konfederacji. – W związku z tym, że Janusz Korwin-Mikke nie słucha nikogo i robi swoje, mamy prawo mówić, że nam to się nie podoba. Niestety, nie możemy wyciągnąć wobec niego żadnych konsekwencji, tak zorganizowana jest Konfederacja – tłumaczy nam Artur Dziambor.
Wypowiedzi Korwina przyczyniły się już do jednego rozłamu wewnątrz Konfederacji. 8 marca z frakcji Korwina odeszło trzech posłów, w tym Dziambor. Tłumaczyli to koniecznością „odcięcia się od mniej lub bardziej prorosyjskich wypowiedzi” lidera. – Niestety, przez przeciętnego wyborcę będą oni dalej kojarzeni z wypowiedziami Korwina – kwituje Kik.
>>>Dziwaczne słowa Korwin-Mikkego. Kolonizacja Marsa i gwałty w Afryce
>>>Nowa partia posłów Konfederacji. Nazwa może mocno zadziwić
>>>Janusz Korwin-Mikke wyrzuca ważnego polityka z partii. Powód szokuje. W tle Putin