A bramka jest jedna
Ostatnio gdzieś zniknęli wyznawcy płaskiej ziemi, bojownicy z Globalnym Ociepleniem, panikarze od chemitrails, przymuszacze do szczepień na CoViD, genderówki od 56 płci - przycichły nawet spory polityczne. Wszyscy zajęli się poważną sprawą, czyli walką o Puchar (ja nie uznaję tej sanacyjnej reformy ortografii z 1936 roku!) Rimeta. Teraz wszyscy podliczają zyski: Jego Książęca Mość Tamim ibn Hamad Al Sani, emir Kataru, aferzyści z FIFA i UEFA, federacje piłkarskie i nawet dla piłkarzy coś-niecoś zostanie.
JE Mateusz Morawiecki obiecał im dopłacić z naszych pieniędzy i spodziewał się entuzjastycznego poparcia. Okazało się jednak, że ludzie stali się oporni na argumenty, że „to tylko po złotówce od Polaka”. P.Premier chyba się z tego w końcu wycofał. Jeszcze gorzej: „Kto daje i odbiera, ten się w Piekle poniewiera!
U nas państwo dokłada do wszystkiego. A co w prywatnej monarchii? Biorąc pod uwagę, że Emir płacił łapówki, można by sądzić, że Katar na tym zarobił. Ale kto wie? Może Emir miał po prostu taką fantazję i do tego dołożył? To w końcu jego prywatne pieniądze. Może zresztą poddanym tłumaczyć, że Mistrzostwa to świetna reklama dla Emiratu. Ale nie musi.
A z łapówek tłumaczy się teraz tow.Ewa Kaili, i ferajna socjalistów z Parlamentu Europejskiego, głównie Greków i Włochów. Przyniesiono bidaczce €600.000 w torbie z „Biedronki”. Porządni ludzie inkasują na tajne konta na Bahamach, ale socjaliści, wiadomo...
Ciekawe pytanie: jeśli Katarczycy płacili €600.000 tak nieważnej osobie z tak nieważnej instytucji, jak Parlament Europejski to ile płacili tym, którzy coś mogą?
Pal licho pieniądze. Impreza była tego warta. Nasi wyszli z grupy przegrywając w sumie tylko z Mistrzem i Vice-Mistrzem Świata, Nie ma się czego wstydzić. A w ogóle mecze były piękne, a scenariusz finału godny Hitchcocka.
Nie ukrywam, że od 70 lat jestem miłośnikiem drużyn Urugwaju, Brazylii i Argentyny. Odpadnięcie Brazylii i Urugwaju przyjąłem ze smutkiem, ale przyznaję: nie grali na najwyższym poziomie. Za to Argentyna w finale zachwycała. Lekkość, z jaką odbierali piłkę bądź co bądź mistrzom świata, była wręcz szokująca...
...i potem przybły te dwie wstrząsające minuty. Argentyńczycy stracili pewność siebie – i okazało się, że francuscy Murzyni są szybsi i mają więcej sil. Argentyna z najwyższym trudem przetrwała ostatnie minuty i dogrywkę.
Gdy dotrwała do serii rzutów karnych, to już byłem spokojny. I rzeczywiście.
Uff!