„W ramach procedury kontroli wewnętrznej w Parlamencie dział administracji odpowiedzialny za obsługę Pana świadczeń emerytalnych ma za zadanie okresowe pozyskiwanie zaświadczeń o pozostawaniu przy życiu.
Zwracamy się zatem z uprzejmą prośbą o przesłanie nam zaświadczenia potwierdzającego, że pozostaje pan przy życiu na dzień podpisania tego zaświadczenia” - czytamy w piśmie unijnych urzędników, które Janusz Korwin-Mikke zamieścił w mediach społecznościowych. Były europoseł nie mógł jednak sam poświadczyć, że żyje, ponieważ wymogiem było poświadczenie tego przez osobę trzecią. Polityk wybrał się więc do lekarza, który stwierdził, że Janusz Korwin-Mikke żyje.
„Dostałem z Unii Europejskiej pismo wzywające mnie do udowodnienia, że żyję - przy czym moje własne oświadczenie w tej sprawie jest niewystarczające!
Otrzymałem więc stosowne zaświadczenie lekarskie - i dzięki temu wszyscy mają wreszcie dowód, że żyję. Bez tego dowodu zapewne nie mógłbym np. podróżować tramwajem - bo przecież nieboszczyk nie ma do tego prawa...” - wyśmiał całą sprawę Janusz Korwin-Mikke.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj