Prezes PiS, choć utykający, mocno wsparł Andrzeja Dudę. Nazywając go wprost: "kandydatem marzeń". I zaznaczył, że wybór był "oczywisty".
- Zawsze jednak muszą być tej oczywistości bardzo ważne przesłanki. Można by o tym mówić długo. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć tak – są trzy przesłanki. Pierwsza odnosi się do drogi prezydenta Dudy do prezydentury, do momentu, gdy w 2015 roku został prezydentem. Druga przesłanka odnosi się do sposobu wypełniania tej niezwykle ważnej funkcji. I przesłanka trzecia odnosi się do tego, co możemy przewidzieć, jeżeli chodzi o przyszłą kadencję, o kolejne 5 lat, o które walczymy - przekonywał prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Przypomniał też polityczną drogę Andrzeja Dudy: jego współpracę z Lechem Kaczyńskim, tekę ministra w Kancelarii Prezydenta, sejm i Parlament Europejski.
- To był kolejny dowód na to, że ma to, co jest tak potrzebne w tej polityce, czyli talent - powiedział Kaczyński. Przypomniał również działania Dudy na arenie międzynarodowej, a szczególnie wzmocnienie relacji Polski z USA, co ma być dużą zasługą prezydenta RP. Przemowa Kaczyńskiego przemieniła się niemal w laudację. Pozwolił sobie także na żart, mówiąc, że Duda ma i inne zalety, by po sekundzie pauzy wyjaśnić, że chodzi o... żonę.
Mimo dobrego humoru, prezes PiS wyraźnie utykał. Warto pamiętać, że 9 grudnia opuścił szpital, w którym przebywał z powodu problemów z kolanem. Po wyborach prezydenckich, o czym informowaliśmy w grudniu, będzie musiał poddać się operacji.
Sprawdź: Przepędzili polityków i zaczęli rządzić sami. W którym mieście taka heca?