91 tysięcy - przeciętny Polak zarabiający 1500 złotych musiałby pracować na taką kasę aż pięć lat. Kijowskiemu, by dorobić się takich pieniędzy, wystarczyło wystawienie sześciu faktur dla KOD, każda po ponad 15 tysiecy złotych. Na tyle bowiem lider KOD wycenił przygotowanie dla swojego ruchu m.in. utrzymanie systemu poczty elektronicznej czy odzyskiwanie danych po atakach. Kompromitujące faktury ujawniła "Rzeczpospolita". Pieniądze trafiały na konto spółki MKM Studio, w której 95 proc. udziałów ma jego żona, a pozostałymi pięcioma dysponuje on sam. Szybko pojawiły się pytania, czy z tych pieniędzy opłacił alimenty. Przeszło rok temu "Super Express" ujawnił, że dzieciom z pierwszego małżeństwa lider KOD zalega w sumie 80 tysięcy.
- W czasie gdy KOD kupował usługi od firmy MKM, pobierałem w niej wynagrodzenie. Od niego odprowadzałem alimenty - zarzeka się Kijowski w rozmowie z portalem OKO.Press.
- Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam, że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD - tłumaczył się z kolei w specjalnym oświadczeniu, a sytuację określił mianem "niezręcznej".
- Pieniądze dla MKM to był ułamek przychodów i wydatków KOD - dodawał.
Z kolei biuro prasowe KOD twierdzi, że pieniądze wcale nie pochodziły ze zbiórek. - Przelewy dla firmy MKM Studio realizowane były z konta Komitetu Społecznego "Komitet Obrony Demokracji", z wpłat celowych na konto. Nie pochodziły natomiast z tzw. zbiórek do puszek - informuje nas.
Zarząd KOD zapowiedział audyt finansów. Tymczasem Kijowski na razie nie zamierza rezygnować z kierowania komitetem. - Moje odejście z funkcji byłoby dziwnie odczytywane, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów w stowarzyszeniu KOD - twierdzi.
Zobacz: Poseł PO wymienia imiona Trzech Króli. Belzebub?! Wpadka Arkadiusza Myrchy!