Komorowski się pilnował

2010-06-28 4:00

Debata zakończyła się remisem, z lekkim wskazaniem na Komorowskiego. Zręcznie wykorzystał prawo do ostatniego słowa, a to ono zawsze najbardziej zapada w pamięć. Podziękował za rozmowę, a na końcu machał depeszą PAP, z której miało wynikać, że Kaczyński chciał oddać dopłaty do hektara za wspólną armię europejską.

Debata nie była ani nudna, ani emocjonująca. Jej temperatura wzrastała zwłaszcza w tych momentach, gdy obaj kandydaci wychodzili z ram ustalonych przez sztaby i zaczynali rozmawiać między sobą. Pozostała część nie przypominała prawdziwej debaty, a raczej wymianę deklaracji.

Merytorycznie obaj wypadli podobnie. Bez większych wpadek. Komorowski tym razem się lepiej pilnował. Kaczyński popełnił jeden drobny błąd, mówiąc o tym, że o Białorusi należy rozmawiać z Rosją. Zresztą natychmiast podchwycił to Komorowski. Ten z kolei miał słabszą chwilę, gdy nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego rząd nie podpisał umowy gazowej z Rosją na lepszych warunkach. Kaczyński nie dał się sprowokować pytaniem o Smoleńsk. Ustosunkował się do tej wyjątkowo delikatnej i drażliwej dla niego kwestii w sposób spokojny i rozsądny.

Debata nie wpłynie w znaczący sposób na decyzje wyborców. Obaj mówili to, co już wiele razy od nich słyszeliśmy. Nie zaskoczyli niczym nowym. Wizerunkowo również. Siedzieli prosto, byli sztywni. Szkoda, że nie widzieliśmy reakcji jednego, gdy wypowiadał się drugi. Przede wszystkim zabrakło mi pytania o stosunek kandydatów do Unii Europejskiej, np. do Karty Praw Podstawowych. To chyba ważniejsze od relacji z Białorusią.

Andrzej Morozowski

Publicysta, dziennikarz TVN