W środę "Gazeta Polska" poinformowała, że żona byłego ministra transportu Sławomira Nowaka – Monika N., usłyszała zarzuty karne. Kobieta jest podejrzana o fałszowanie dokumentów oraz pomoc mężowi w ukrywaniu majątku pochodzącego z korupcji. - W styczniu 2021 roku Monika N. usłyszała zarzut popełnienia czynu polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumencie - potwierdziła tę informację tygodnikowi Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
"GP" informuje przy tym, że żona Nowaka i prowadzona przez nią działalność gospodarcza już latem 2020 roku znalazła się pod lupą śledczych. Niespełna pół roku po aresztowaniu jej męża została wezwana do prokuratury na przesłuchanie w charakterze podejrzanej. - Nie stawiła się w pierwszym terminie, usprawiedliwiła jednak nieobecność - powiedziała gazecie osoba związana z organami ścigania. Ostatecznie Monika K. usłyszała zarzut z art. 271 Kodeksu karnego – poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Grozi jej do 5 lat więzienia.
Gazecie nie udało skontaktować się z Moniką N.
Zobacz także: Gigantyczne pieniądze! Tyle znaleźli w skrytkach u Nowaka
Kim jest żona Sławomira Nowaka? Monika N. od 2006 roku prowadzi gabinet dentystyczny w Gdańsku. Kilka lat temu lokalne media okrzyknęły ją „boginią w ciele dentystki”. Była znana z tego, że zaciekle broniła swojego męża podczas tzw. afery zegarkowej.
Zobacz zdjęcia z lipcowego doprowadzenia Sławomira Nowaka do prokuratury
Przypomnijmy: Sławomir Nowak, były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor, został zatrzymany w lipcu w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy, czego miał się dopuszczać w latach 2016–2019 na Ukrainie. Wraz z nim zatrzymano byłego szefa jednostki GROM, Dariusza Z., oraz biznesmenów Jacka P. i Aleksandra D. 22 lipca warszawski sąd wydał nakaz tymczasowego aresztowania byłego ministra na trzy miesiące.
Sławomir Nowak nie przyznaje się do postawionych zarzutów i będzie kontynuował walkę o swoje dobre imię w nadchodzących rozprawach.
Tymczasem na Twitterze szybko przypomniano jedno z nagrań "Wprost":