Odkąd prezes podupadł na zdrowiu, działacze PiS dwoją się i troją by dotrzeć do swojego szefa. Najpierw przychodzili do szpitala, potem do warszawskiego domu Kaczyńskiego, a teraz wreszcie do siedziby partii przy Nowogrodzkiej. Do tego korowodu należał i Łukasz Szumowski, szef resortu zdrowia. Tyle, że on dbał o kondycję prezesa! Co ciekawe, w ostatniej rozmowie z rozgłośnią RMF FM ujawnił coś naprawdę szokującego.
- Stan zdrowia Jarosława Kaczyńskiego był taki, że nieprzyjęcie go do szpitala zagrażałoby jego życiu. W związku z tym był przyjęty trybie ostrym – ujawnił minister. To o tyle dziwne, że dotychczas najważniejsi politycy PiS wcale nie byli tak rozmowni. - Prezes długo zwlekał z podjęciem leczenia, aż w ostatnim czasie uraz spowodował tak silny ból, że uniemożliwił mu poruszanie się o własnych siłach – opowiadał w prasie Adam Bielan, marszałek Senatu.
Warto dodać: minister Łukasz Szumowski wywołał ostatnio skandal. W rozmowie z Faktem powiedział, że "prezes na przyjęcie do szpitala czekał tyle, ile czekałby każdy pacjent z takim samym schorzeniem". Czy rzeczywiście? Niekoniecznie.
Jarosław Kaczyński był rehabilitowany w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów w Warszawie. Przeszedł endoprotezoplastykę stawu kolanowego. Z wyliczeń "Rzeczpospolitej" wynika, że osoby zakwalifikowane jako przypadki pilne czekały na taki zabieg średnio 334 dni czyli ponad 11 miesięcy! Co ciekawe, to i tak krócej niż jeszcze dwa lata temu...