Donald Tusk

i

Autor: Donald Tusk - kanał oficjalny/YouTube/screen Polski premier Donald Tusk wielokrotnie mówił o swojej kaszubskiej tożsamości. Nazwisko Tusk jest bardzo popularne na Kaszubach. Po kaszubsku "tusk" oznacza kundelka.

Rok rządu Tuska

Koalicja musi podgonić rozbudzone w wyborach nadzieje

2024-12-14 5:23

Rok po powołaniu rządu Donalda Tuska koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy ma się nie najgorzej „Daleko jest jednak od sytuacji, w której rządząca koalicja może spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie – musi ona podgonić rozbudzone 15 października 2023 roku nadzieje” – mówi w rozmowie z „Super Expressem” Adam Traczyk, dyrektor More in Common Polska.

PO silniejsza niż w wyborach

„Super Express”: - Minął rok od powołania rządu Donalda Tuska. Większość ekip rządowych w najnowszej historii Polski pierwszy okres sprawowania władzy raczej wzmacniał. Jak się miewa ta obecna?

Adam Traczyk: - To dość powszechny mit, ale historycznie pierwszy rok rządów wcale nie był dla nowej władzy łaskawy. W rocznicę niższe poparcie sondażowe niż w dniu wyborów miał choćby Sojusz Lewicy Demokratycznej premiera Leszka Millera, czy Prawo i Sprawiedliwość premier Beaty Szydło. Dziś największa partia koalicyjna, czyli Platforma Obywatelska, ma poparcie wyższe niż roku temu i regularnie plasuje się na czele sondaży, a przecież 15 października 2023 roku partię Donalda Tuska o kilka punktów procentowych wyprzedził PiS. Ta sztuka udała się Platformie także rok po przejęciu władzy w 2007 roku i to w spektakularny sposób, gdy niektóre sondaże w pierwszych miesiącach po wyborach dawały jej poparcie przekraczające 50 proc. Być może to jest źródłem panującego do dziś mitu.

Trzecia Droga traci na braku spójności i demobilizacji wyborców

- O ile poparcie dla głównej siły koalicji jest stabilnie wysokie, to już tego samego nie da się powiedzieć o koalicjantach. Ile w tym błędów Trzeciej Drogi i Lewicy, a ile zepchnięcia ich do kąta przez Donalda Tuska?

- Donald Tusk oczywiście umiejętnie pozycjonuje KO wobec koalicjantów, ale czynników jest więcej. W przypadku Trzeciej Drogi wychodzi brak spójności i jasnej strategii. Partie tworzące ten blok często mają sprzeczne pomysły i to fundamentalnych sprawach – wystarczy wspomnieć kredyt 0 proc. silnie forsowany przez PSL i równie silnie zwalczany przez Polskę 2050. Część wyborców Trzeciej Drogi może być więc zdezorientowana lub wręcz zrażona zarówno samymi propozycjami zgłaszanymi przez jednego z koalicjantów, ale też czuć się zawiedziona faktem, że ugrupowanie, które miało łagodzić konflikty, samo staje się ich źródłem. Na to nakłada się naturalny proces powyborczej demobilizacji części elektoratu Trzeciej Drogi. 15 października skorzystała ona na ponadprzeciętnej frekwencji osób wcześniej raczej nieaktywnych politycznie, którzy jednak mieli dość rządów PiS na tyle, aby stawić się przy urnach. Można się było spodziewać, że część z nich po osiągnięciu swojego celu znowu zdystansuje się od polityki.

Lewica ofiarą układu sił w koalicji

- A co z Lewicą?

- Lewica jest natomiast ofiarą rozkładu sił w ramach koalicji, który dotychczas skutecznie uniemożliwia przyjęcie przez Sejm części jej flagowych projektów, ze zmianami w zakresie prawa do przerywania ciąży na czele. Jednocześnie jeszcze nie wypracowała języka, który pozwalałby jej przyciągać elektorat mniej zainteresowany kwestiami potocznie zwanymi obyczajowymi. Dobrą próbą ucieczki z tego narożnika była propozycja wolnej Wigilii. Lewica pokazała zarówno troskę o pracowników handlu, jak i ukłoniła się bardziej konserwatywnej wrażliwości honorując najważniejsze rodzinne święto w polskiej tradycji. Ale to ciągle za mało.

Los koalicjantów zależny od kolektywnego sukcesu całej koalicji

- Jest przeświadczenie, że Donald Tusk rozdaje karty i ustawia rząd na swój obraz i podobieństwo. Grzegorz Schetyna mówił niedawno w „Super Expressie”, że to już jednak nie jest ten sam Tusk co za poprzedniego swojego premierowania, który nie musiał się liczyć z nikim. Teraz ze zdaniem koalicjantów musi się liczyć, więc i w sprawach kadrowych, i programowych ma ograniczone pole działania. Ma rację Schetyna? A jeśli tak, czy to dobrze dla koalicji, bo więcej w niej demokracji, czy źle, bo odbiera jej sprawczość?

- Nie ma wątpliwości, że Donald Tusk jest najsilniejszym graczem i głównym rozgrywającym tej koalicji. Ale tak samo nie da się zaprzeczyć, że łatwiej rządzi się w koalicji składającej się z dwóch partii o podobnym profilu ideologicznym – jak miało to miejsce w latach 2007-2015 – niż trzech, a w zasadzie czterech reprezentujących spektrum światopoglądowe od postępowej lewicy po konserwatyzm. Niemniej, zarówno koalicji, jak i polskiej demokracji nie zaszkodzi odrobina deliberacji i wewnętrznych dyskusji. Ale jednocześnie koalicjanci nie mogą zatracić się w sporach i muszą zrozumieć, że ich indywidualny sukces zależy także od kolektywnego sukcesu całej koalicji. Dziś koalicja 15 października zbyt często przypomina skłóconą niemiecką koalicję, w która rozpadła się kilka tygodni temu. Koalicjanci, jeśli chcą za trzy lata powtórzyć sukces wyborczy, muszą więcej uwagi poświęcić na znajdowanie kompromisowych rozwiązań w zaciszu rządowych gabinetów, a mniej na publiczne docinki, wzajemne uszczypliwości i niekiedy jawne podkopywanie partnerów koalicyjnych.

Władza ma jeszcze społeczny kredyt zaufania

- Jeśli chodzi o wyborców, to jest ciągle ekipa ciesząca się kredytem zaufania czy ślady jego erozji już gdzieś widać?

- Jeśli punktem odniesienia jest poprzedni rząd, to obecna ekipa rządząca ma jeszcze społeczny kredyt zaufania. W naszych badaniach ciągle widoczna jest poprawa nastrojów w porównaniu do schyłkowej fazy rządów PiS. Daleko jest jednak od sytuacji, w której rządząca koalicja może spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie – musi ona podgonić rozbudzone 15 października 2023 roku nadzieje.

- Jedną z głównych emocji społecznych, która pchała koalicję do władzy w 2023 r., była chęć rozliczenia patologii PiS. Po roku rządzenia to ciągle większości wyborców wystarczy?

- Co do zasady, około dwie trzecie Polek i Polaków uważa, że dla dobra społeczeństwa należy rozliczać polityków za ich błędy, nawet jeśli pogłębiłoby to podziały społeczne. Natomiast w obecnym kontekście rozliczenie poprzedniej władzy priorytetowo traktuje elektorat Platformy Obywatelskiej, w mniejszym stopniu Lewicy, a najmniej entuzjazmu wykazują w tej sprawie wyborcy Trzeciej Drogi. Jako całość wyborcy koalicji są dość zadowoleni z postępów na tym polu. Ale z punktu widzenia wyborców umiarkowanych ważne jest, aby rozliczenia były proporcjonalne i nie stała za nimi chęć zemsty politycznej, ani małostkowość, ale troska o dobro wspólne.

Polacy ciągle zadowoleni z sytuacji materialnej

- Nie mniej istotną częścią sukcesu wyborczego koalicji było rozczarowanie Polaków stanem ich portfeli. Ciągle odczuwalna drożyna wpływa w jakiś sposób na nastroje elektoratu koalicji?

- W naszych niedawnych badaniach 54 proc. Polaków deklarowało zadowolenie z sytuacji materialnej swojego gospodarstwa domowego – to o 7 pkt. proc. więcej niż wiosną 2023 roku. Wpływ na to może mieć znacząco niższa niż pod koniec rządów PiS inflacja, waloryzacja 500+, czy podwyżki dla budżetówki, które rząd Donalda Tuska przyjął zaraz po przejęciu władzy. Ale nawet jeśli wielu Polaków nie utożsamiała poprawy swojej sytuacji ekonomicznej bezpośrednio z działaniami rządu, to nastroje te tworzą pewną poduszkę bezpieczeństwa dla koalicji. Ale musi się mieć ona na baczności – ostatnie informacje o rosnącej liczbie kredytów-chwilówek powinny być dla rządu sygnałem alarmowym.

- Koalicja ciągle nie może dowieźć wielu spraw, które miałyby wyraźną zmianą wobec narodowo-konserwatywnego rządu PiS. To testowanie cierpliwości elektoratu choćby ws. aborcji to samobójcza taktyka, za którą przyjdzie koalicji zapłacić polityczny rachunek?

- To nie świadoma taktyka, a przynajmniej nie całej koalicji, ale wynik arytmetyki wyborczej. Bez głosów PSL nie ma w tym Sejmie większości potrzebnej do zmian w zakresie prawa do przerywania ciąży czy związków partnerskich. A ludowcy zdecydowali się wejść w tej sytuacji w rolę hamulcowego. Czy słusznie? Moim zdaniem, nie. Sam PSL, jeśli chce być reprezentantem małomiejskiej, aspirującej klasy średniej, o czym się ciągle słyszy, na blokowaniu nic nie zyska, a jednocześnie odbiera koalicji sukcesy, które pomogłyby pozostałym koalicjantom, w tym i Polsce 2050 bez wsparcia której PSL nie ma co liczyć na samodzielne przekroczenie progu.

Koalicja ma luksus odległych wyborów

- Już zresztą widać pewną demobilizację elektoratu koalicji. W październikowym sondażu dla „Super Expressu” 17 proc. jej wyborców z 2023 r. deklaruje dezercję z tego obozu. Być może większość z tych ludzi poszła wyjątkowo do wyborów raz i po prostu prędko się na kolejne nie wybiorą. Ale czy koalicja ma ten luksus, by pozwolić tym wyborcom udać się na wewnętrzną emigrację?

- Koalicja przede wszystkim ma luksus perspektywy czasowej – kolejne wybory parlamentarne dopiero za trzy lata. Ewentualne deklaracje zniecierpliwienia, demobilizacji czy rozczarowania koalicja powinna traktować jako ostrzeżenie, ale reakcją na te emocje nie powinny być nerwowe ruchy obliczone na chwilowy efekt sondażowy. To, czy dziś Platforma ma 34 czy 36 proc., a któryś z koalicjantów 8 czy 10 proc. nie ma większego znaczenia. W historycznej perspektywie będzie to tylko ciekawostka. Kluczowe jest to, aby koalicjanci wypracowali model współpracy, który pozwoli na wypracowanie kompromisów i narracji, o nich opowiadających, wzmacniających całą koalicję, a takich które będą ją paraliżowały. W tym celu muszą zrozumieć, że nie biorą udziału w grze o sumie zerowej i wzmocnić mogą się jedynie kosztem innego koalicjanta.

- Na ile zbliżające się wybory prezydenckie będą referendum ws. polityki rządu? I czy w stawce jest dziś ktoś, kto mógłby ewentualne niezadowolenie z władzy skonsumować?

- Żadnego scenariusza nie można wykluczyć, włącznie włączeniem się do wyścigu prezydenckiego „trzeciego” kandydata spoza układu na wzór Pawła Kukiza w 2015 czy Szymon Hołowni w 2020 roku. Jednak dziś nie odnotowujemy rewolucyjnych nastrojów, a faworytem do wygrania wyborów prezydenckich jest Rafał Trzaskowski, co zresztą współgra z sondażami partyjnymi. Biorąc pod uwagę ich średnią, koalicja ma kilka punktów procentowych przewagi nad zsumowanym poparciem PiS i Konfederacji. A trzeba pamiętać jeszcze o jednym.

- To znaczy?

- Do tego wszystkiego dochodzą osobiste walory obecnego prezydenta Warszawy, który należy do najbardziej teflonowych polityków w Polsce i mimo nieustannych ataków prawicy zachowuje i po tej stronie sceny politycznej pewną popularność. W 2020 roku niemal połowa wyborców ówczesnego kandydata Konfederacji, czyli Krzysztofa Bosaka, w drugiej turze zagłosowała właśnie na Trzaskowskiego. To wszystko nie znaczy jednak, że Trzaskowski jest pewny wygranej, a ewentualne kłopoty rządu nie pokrzyżują mu planów.

Z wygraną Trzaskowskiego skończą się koalicji wymówki

- Oczekiwane przez PO zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego i odblokowanie ośrodka prezydenckiego pomoże koalicji złapać głębszy oddech, czy może się okazać, że będzie za późno, by powstrzymać dezercję rozczarowanych rządem?

- Czasu jest wystarczająco. Rok po wyborach w 2015 r. PiS odnotowywało swoje najsłabsze wyniki sondażowe, aby trzy lata później w 2019 r. spektakularnie wygrać wybory do Sejmu z rekordowym poparciem, pieczętując triumfalny pochód reelekcją Andrzeja Dudy na prezydenta rok później. Wygrana Rafała Trzaskowskiego sprawi natomiast, że w rękach koalicji będą wszystkie narzędzia potrzebne do skutecznego rządzenia. Nie będzie wówczas dla koalicji już wymówek – jeśli się potknie, to tylko o własne nogi.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Nasi Partnerzy polecają