Stanisław Drozdowski: Kluzik-Rostkowska u prezydenta

2010-11-06 7:30

Uff... Lżej. Jarosław Kaczyński podjął wreszcie decyzję. Usunął Joannę Kluzik-Rostkowską z PiS. Lewa, socjalna i najmniej fundamentalistyczna noga PiS została odcięta. Zdrowie partii uratowane. Ortodoksi górą.

I już nigdy więcej żadnych kompromisów w Sejmie i poza nim, żadnych uśmiechów do i żadnych czerwonych róż od - Platformy Obywatelskiej. I żadnych komentarzy na zewnątrz (czytaj: w mediach) innych niż dziś obowiązujący komentarz prezesa.

Nie twierdzę, że usuwając szefową swojej kampanii prezydenckiej z partii, Jarosław Kaczyński popełnił błąd. W oblężonej twierdzy nie ma miejsca dla tych, którzy nie chcą się bić do krwi ostatniej. Dla negocjatorów. A takim jest, była w PiS, pani Joanna. Prezes jednak nie chce kształcić negocjatorów. Marzy tylko o janczarach, którzy w każdej chwili i w jego imię wymówią jedno: PiS to Kaczyński. Więc to nie błąd, że usunął Kluzik-Rostkowską, bo ona tego nie potrafi. A skoro nie potrafi, nie osłabia już szeregów.

Zastanawiam się tylko, jak długo opierając się tylko na fundamentalistach partyjnych i resentymentach po katastrofie smoleńskiej prezes i ortodoksi wytrwają w twierdzy PiS. Na to pytanie odpowiedź przyjdzie szybko, zaraz po wyborach samorządowych. Jeżeli wynik będzie korzystny dla PiS, to otrzymamy po raz kolejny potwierdzenie nieomylności prezesa i słuszności relegowania z szeregów takich odszczepieńców, jak Joanna Kluzik-Rostkowska.

Jeżeli wynik będzie niekorzystny, to nawet ortodoksi szybko porzucą prezesa i powróci projekt ludzkiego wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. I pytanie o możliwość odzyskania wyrzuconej Joanny. Ale ona - tak stawiamy w "Super Expressie" - swój talent i dryg prospołeczny będzie realizować w Kancelarii Prezydenta.

To truizm pisać - czas pokaże, kto będzie na górze… Jedno jest pewne, nastąpi to szybko.